Z P sytuacja jest faktycznie skomplikowana.Żeby ją rozjasnić na początek trzeba troche historii.
Ruch motocyklowy na ziemiach polskich rozwijał sie odkąd pojawiły się pierwsze motocykle. Po odzyskaniu niepodległości zaczął nabierać kształtu. Jak grzyby po deszczy zaczęły wyrastać samozwańcze kluby, koła, zrzeszenia itp. Powstała potrzeba ogarnięcia tego, nadania pewnych ram i tak narodził się protoplasta dzisiejszego PRMu. Był on jednak nastawiony wyłącznie na sport. Wszystkie kluby i koła związane z ówczesnym PRMem były to organizacje sportowe (tak jak kluby piłkarskie itp). Zaczęło się to rozwijać, przybywać działaczy, powstały struktury organizacji ze statutem władzami, wyborami itp. Sporty motocyklowe pod egidą ówczesnego PRMu miały się dobrze - to były te dobre czasy PRMu. Równolegle powstawały pewne małe grupki fanów "turystyki" motocyklowej ale nie miały większej szansy zaistnienia i przebicia do szerszej publiczności.
Potem przyszła wojna i ruch motocyklowy praktycznie umarł.
Odrodził się w PRLu, ale P jako organizacja typu związek sportowy (jak PZPN i inne związki) został zdominowany przez jedynie słusznych ludzi z jedynie słusznej partii. Różne były jego koleje (przez jakis czas był nawet wcielony do PZMotu), ale czasy świetności przeminęły. Różni "dobrzy" działacze próbowali robić coś pozytywnego w ramach jego struktur ale wszystko za ryj trzymała partia i upartyjnieni działacze na kierowicznych stołkach.
I w tamtych czasach za głebokiej komuny dla kontrastu zaczął rodzić się na nowo niezależny od władzy ruch motocyklowy. Zaczęły powstawać pierwsze "wolne" kluby nastawione bardziej na dzielenie pasji i turystystykę motocyklową (współne jeżdżenie). Ze względu na warunki jakie wówczas panowały (permanentna inwigilacja każdej grupy ludzi) nadrzędną wartością stało się dla nich wzajemne zaufanie, braterstwo, szacunek, na które każdy "nowy" musiał zapracować (i się nimi wykazać). Później już w wolnej Polsce te kluby zaczęły sie dynamicznie rozwijać i powstała potrzeba ogarnięcia tematu. Wówczas największe i najbardziej liczące się kluby postanowiły usiąść razem, pogadać i wypracować pewne wspólne zasady. I tak w skrócie powstał Kongres - jako porozumienie niezależnych i wolnych klubów motocyklowych.
A P, cóż, po zmianie ustroju mocno ucierpiał gdy dopadła go gospodarka wolnorynkowa. Skończyły sie państwowe pieniądze i zaczęło funkcjonowanie ze składek członkowskich.
I tu uwidacznia się pierwszy kontrast i różnica między Kongresem i P:
- Kluby Kongresowe działaja jako "wolne", często niesformalizowane grupy ludzi, połączonych braterstwem i zaufaniem, posiadające swoje tradycje, zasady, reguły postepowania, pewne "rytuały", gdzie aby się dostać trzeba zasłużyć.
"Kluby" P funkcjonuja w wększości jako sformalizowane (stowarzyszenia, kluby i koła sportowe etc) organizacje gdzie wystarczy się zapisać, opłacic składki i już się jest "klubowiczem".
Stąd własnie biora się tarcia mięzy Kongresem i P, ponieważ są to dwie kompletnie różne wizje motocyklizmu.
Kongres podejmował juz próby porozumienia się z P i wypracowania zasad wzajemnego szacunku ale niestety pomimo wspólnych spotkań i ustaleń nie działa to jak powinno.
P jako związek z cała skostniałą strukturą działaczy (jak PZPN) demonizuje kluby Kongresowe i traktuje jak szukającą awantury bandę wandali - bo nie jesteśmy tak sformalizowani jak oni, i nie uznaje naszych zasad przydzielania barw (że trzeba na nie zasłuzyć).
Kluby kongresowe z kolei nie akceptują zachowania P w zakresie swobodnego przyjmowania członków (płacisz-jesteś) i tym bardziej szafowania barwami (płacisz-masz).
Po jednej i po drugiej stronie mozna znaleźć osoby radykalne w swoich poglądach, przez co czasem dochodzilo do konfliktów. Zwykle jednak kończyło sie na słowach, a sporadyczne przypadki uzycia przemocy były raczej wynikiem nadmiernego spozycia alkoholu podczas jakiejś imprezy - co zresztą częsciej zdarza się wśród niezrzeszonych motocyklistów.
Niemniej jednak to Kongres był inicjatorem "pokojowych negocjacji".
Osobnym tematem jest W
W zostało załozone przez kilka klubów które w dupie miały P, wypięły się na Kongres, olały ciepłym moczem całą tradycję ruchu motocyklowego "bo nikt nie będzie im niczego narzucał". Nie rozumieli o co chodzi w kwestii klubów, ale też nie chcieli zrozumieć. Ale barwy oczywiście zrobili sobie takie jak w klubach kongresowych (logo + górny i dolny rocker) lub P (kształt tarczy), przez co na własne życzenie się narazili. Kongres próbował tłumaczyć, ale nie skutkowało - i w końcu doszło do paru nieprzyjemnych sytuacji, kiedy komus z W zdjęto barwy. Oczywiście W się obraził, ogłosił akcje stop przemocy i jeszcze bardziej odżegnał się od Kongresu.
A powinno się raczej powiedzieć STOP ZŁODZIEJSTWU. Bo z barwami i zasadami współzycia przyjętymi w ruchu motocyklowym (zarówno w Kongresie jaki i P) jest trochę jak z prawem autorskim. Nikt kto długo nad czymś pracował i z wielkim trudem stworzył nie lubi jak ktoś inny to bezczelnie kradnie i wykorzystuje jako własne mając jednocześnie w dupie autora.
Jazzi,
Krótko jesteś na naszym forum więc pewnie nie miałes jeszcze okazji przekonac się jak tu dokładnie jest. Zapewniam Cie że w naszym towarzystwie jest równie fajnie jak na forum. Zapraszam na nasze wypady, zloty, imprezy a sie przekonasz
Co do bycia wolnym strzelcem - co kto lubi. Nie wiem natomiast co masz na mysli mówić że mająć puste plecy możesz liczyc na większe wsparcie? Sugerujesz że wolny strzelec pomoże tylko wolnemu strzelcowi a jak zobaczy klubowicza w potrzebie to mu nie pomoze bo to jakis klubowicz? Dla mnie spotkany na ulicy motocyklista jest najpierw motocyklistą a dopiero potem klubowiczem lub wolnym strzelcem.