Vulcan vs. C90 - 1:0
: sob wrz 25, 2010
Chciałbym się z Wami podzielić wrażeniami z krótkiej jazdy Suzuki Boulward C90
VL1500. Wprawdzie nie jeździłem tym długo, bo około 10 minut, ale już jakieś zdanie można sobie wyrobić. Właśnie wczoraj odwiedził mnie znajomek, który niedawno kupił taki sprzęcik z 2007 roku. Porównując go do naszych smoków, stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że faktycznie jeździmy smokami przez duże "S". Jeżeli rozpatrywać C90 w kategorii motocykli ciężkich, to VN w tej samej klasie to po prostu krążownik. Nawiasem mówiąc, właściciel Suzi, siadając na moim stwierdził to samo . Mając 180 cm wzrostu nie czułem się na nim jak na dużym sprzęcie :shock: , po prostu było mi niewygodnie. Byłem zdziwiony tym bardziej, bo z "zewnątrz" to moto prezentuje się dość okazale i naprawdę wygląda na sporą lochę, a kiedy na niego siadasz, czar pryska...W dodatku chłodzenie silnika tylko olejem i powietrzem... hmm... no sam nie wiem... Dla "nowokupujących" mam jedną radę: przed zakupem naprawdę warto przejechać się choćby kawałek danym modelem, bo później sidając na Vulcana szczena opada i dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, co narobił
VL1500. Wprawdzie nie jeździłem tym długo, bo około 10 minut, ale już jakieś zdanie można sobie wyrobić. Właśnie wczoraj odwiedził mnie znajomek, który niedawno kupił taki sprzęcik z 2007 roku. Porównując go do naszych smoków, stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że faktycznie jeździmy smokami przez duże "S". Jeżeli rozpatrywać C90 w kategorii motocykli ciężkich, to VN w tej samej klasie to po prostu krążownik. Nawiasem mówiąc, właściciel Suzi, siadając na moim stwierdził to samo . Mając 180 cm wzrostu nie czułem się na nim jak na dużym sprzęcie :shock: , po prostu było mi niewygodnie. Byłem zdziwiony tym bardziej, bo z "zewnątrz" to moto prezentuje się dość okazale i naprawdę wygląda na sporą lochę, a kiedy na niego siadasz, czar pryska...W dodatku chłodzenie silnika tylko olejem i powietrzem... hmm... no sam nie wiem... Dla "nowokupujących" mam jedną radę: przed zakupem naprawdę warto przejechać się choćby kawałek danym modelem, bo później sidając na Vulcana szczena opada i dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, co narobił