"oldtimerem dookoła Bałtyku"-niedokończona podróż
-
- Posty: 511
- Rejestracja: sob kwie 10, 2010
- Miejscowość: Warszawa-Piaseczno
- Motocykl: VN 2000 WLA 42 WLD42
- VROC: 31512
"oldtimerem dookoła Bałtyku"-niedokończona podróż
30.07 (wtorek)
Znowu spotykam tych samych Niemców (3 raz, 2 razy w Rosji-oni już wracają z Nordkappu). Znowu silnik kuleje aż skutecznie gaśnie kiedy zatrzymałem się przy stojącym na poboczu motocykliście (odpoczywał). Z trudem odpala ale tylko na jednym cylindrze. Jeszcze czegoś takiego Wojownik mi nie robił. Iskra i benzyna jest. Zaglądam pod szklanki popychaczy zaworów. Huston mamy problem, zawór wydechowy tylnego cylindra stoi. Wychodzi wojownikowi bokiem nierówna praca silnika. W czasie 10 godzinnej próby uruchomienia zawory przez świecę i kolektor wydechowy zatrzymały się tylko trzy ekipy na motorach (włosi i finowie), dwa kampery i jeden rowerzysta. W tym czasie minęło mnie setki motocyklistów i innych turystów nie wykazując żadnego zainteresowania dlaczego stoję. Niestety nie mam klucza 14-15 łamanego by móc odkręcić głowicę. Dzwonie do brata, ten do syna, ten do h-d club Norwegia w Oslo, ci do swojego przedstawiciela na północy (który jest w Turcji na wakacjach), ten do znajomego właściciela warsztatu samochodowego oddalonego ode mnie o 30 km który przyjeżdża po mnie lawetą. Trwało to 2 godziny. Jeszcze 3 godziny w warsztacie i pełen sukces. Trzecia w „nocy” i mogę jechać dalej czyli do najbliższego parkingu na nocleg, bo wyszła mgła a przede mną góry i tylko 30 km do Nordkappu.
Kiedy naprawiałem Wojownika trafił się „miejscowy’ polak, który przeprowadził się parę lat temu do Norwegii. Polacy są wszędzie.
31.07 (środa)
Piękna pogoda utrzymuje się nadal. Szybkie pakowanie i jadę zdobywać przylądek. Piękne widoki. Fiordy, góry. Dojeżdżam do celu a tu bramki jak na autostradzie i trzeba płacić 255 norweskich koron. Nic ciekawego za bramkami, widoki takie sobie, ale sporo ludzi i widać że „reklama dźwignią handlu” robi swoje. Zrobić kilka kilometrów tuneli tylko dla garstki mieszkańców chyba nie opłacało by się.
Naklejka Vulcanerii jest i to potwierdza że Nasi już tu byli.
Spadam do domu.
Droga nic się nie poprawia. Cały czas wałczę z frezowanym asfaltem, koleinami, garbami poprzecznymi. Wojownik na wysokich obrotach pracuje normalni a na niskich wypada co jakiś czas jeden cylinder. Jazda z czymś takim po górach to zarzynanie Wojownika. Aż serce mi się kraje jak muszę piłować pod górki na jedynce (byle miał wysokie obroty).
Na parkingu robię sobie postój na śniadanio-obiad, oraz dalszy ciąg prac na usunięciem przyczyny nierównej pracy silnika. Tu spotykam Słowaków którzy przez Nordkapp jada do Rosji (moja trasa tylko w odwrotną stronę). Sugeruję co warto zobaczyć po drodze.
Romek w rozmowie sugeruje mi bym sprawdził następne punkty i wykonał regulacje. Likwiduję równoległe połączenie cewek, wymieniam kable wysokiego napięcia na stare motocyklowe, reguluje zawory. Zobaczymy czy to pomoże.
Kierunek Narwik.
Ujechałem kilkaset metrów, prędkość nie większa jak 50 km/h gdy koleiny i frezowania wyrzuciły mnie na przeciwny pas drogi, potem ustawiło motor prostopadle do osi jezdni, potem już tylko jedyna słuszna decyzja kładę motor. I było bęc. Leżę i nie mogę oddychać, głębszy oddech powoduje potworny ból z prawej strony klatki piersiowej. Gdyby to była zwykła gleba to wstałbym, otrzepał się wsiadł na motor i pojechał dalej. Niestety torbę z aparatami miałem przewieszoną przez ramię, która wisiała mi na prawym boku, by szybko i łatwo można robić foto otaczającej przyrody. I to był duży błąd. Na przyszłość trzeba znaleźć inne dogodne i łatwo dostępne miejsce na sprzęt foto !!!!!!
Nagle zaczyna się ruch na szosie ,zatrzymują się samochody zabezpieczając moje miejsce wylegiwania się (linia środkowa), ktoś kieruje ruchem wokół mojej osoby, ktoś stawia motor na poboczu, ktoś zdejmuje kask i przykrywa kocem, ktoś zbiera rozsypane moje graty, ktoś bada kończyny i głowę, ktoś cały czas trzyma mnie za rękę i gada ze mną o „dupie Maryny” bym tylko nie zamykał oczu. A mnie zrobiło się ciepło i oczy same się zamykały. Ile leżałem? Może z godzinę zanim nadjechała karetka z damską ekipą. Nic delikatności. Szybko do karetki i w drogę, nie zdążyłem pożegnać się z Wojownikiem a o spojrzeniu na niego nie było nawet mowy.
Myślałem ze karetki mają jakieś specjalne zawieszenie, byłem w bardzo dużym błędzie. 80 kilometrów trzęsło niemiłosiernie, tak bardzo że w pewnym momencie wózek z noszami zerwał się ze smyczy i dalej jeździć po karetce.
W szpitalu tak jak w „ostrym dyżurze”, ty na wózku a wokół ciebie trzech lekarzy i pięć pielęgniarek, które w tej samej chwili ściągają ze mnie ubranie kiedy każda ciągnie w swoja stronę, mało efektywna i bolesna operacja Przy butach mało nie urwały mi stóp, chciały zdjąć je bez odpinania suwaków. Diagnoza trzy żebra połamane z przemieszczeniem i odma. Będą zakładać dren.
Na środkach przeciwbólowych kończę ten feralny dzień z rurą w boku.
01.08 (czwartek)
Posiłki w szpitalu super: łosoś, krewetki, wędliny, sery, soki, warzywa, kawa, herbata.
Obsługa tez super. Jak jedna pielęgniarka wychodzi to wchodzi pielęgniarz i tak non stop. Widać że mają mało pacjentów i się nudzą. Z ojomu wiozą mnie do sali z 4 łóżkami. Jestem sam + 3 puste łóżka.
Mam wizytę policji i wywiad na okoliczność wypadku. Tłumacz siedzi po drugiej stronie słuchawki telefonu, później okazało się że to była „zabawa w głuchy telefon”. Cały czas upierali się że przyczyną gleby była gwałtowne ujście powietrza z przedniego koła. Nie wiem czy moje wyjaśnienie dotarło do nich.
Dzwonię do brata, Jacka sekretarza klubowego, Michała, i Bociana z informacją o moich problemach. Byłem bardzo zaskoczony czasem reakcji. Klub był najszybszy z propozycja transportu do kraju. Michał spóźnił się o godzinę. A międzynarodowa (rosyjsko-litewska) grupa Bociana parę minut po Michale.
Wniosek jest tylko jeden – prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Wersja oficjalna dla rodziny - awaria Wojownika, której nie mogę usunąć, czekam na transport z Polski.
02.08 (piątek)
Dziś dzwonię do ubezpieczyciela (PZU), zgłaszam wypadek i miejsce gdzie leżę. Hammerfest największe miasto (odpowiednik naszego powiatowego) na północy Norwegii. Nie minęły 2 godziny jak zostałem przewieziony do jedynki z TV i z WC
Będą jeszcze raz zakładać dren, poprzedni kiepsko pracuje. Dwóch lekarzy i trzy pielęgniarki a pacjent tylko jeden. Potem rtg kontrolnie. Po 2 godzinach kiedy znieczulenie przestaje działać wpada jeden lekarz i jedna pielęgniarka i prawie na żywca wkładają nowy bo poprzedni zabieg się nie udał. I znowu na rtg.
03.08 (sobota)
Niestety w moim przypadku do czterech razy sztuka. Jeszcze jedna wizyta na sali zabiegowej ale teraz oprócz personelu jest mobilny rtg. Czy nie można było od razu tak zrobić?
We wtorek mają wyjąć dren i będę w końcu mobilny, bez rurek, stojaków.
04.08 (niedziela)
Nuda.
05.08 (poniedziałek)
Nuda.
06.08 (wtorek)
Wyjmują dreny. Przeprowadzka na sale ogólną (4 łóżka)
07.08 (środa)
Nuda. Mogę jechać. Szpital zgadza się na to że u nich zaczekam na ekipę ratunkową.
08.08 (czwartek)
Czekam i się nudzę.
09.08 (piątek)
Nadszedł w końcu długo oczekiwany dzień, dzień przybycia ekipy ratunkowej. Ja już od rana ubrany i spakowany czekam. Wypis dostałem napisany po angielsku. W końcu są. Trochę błądzą zanim z pomocą przewodnika docierają pod szpital. Nareszcie znajome gęby.
Jeszcze próbuję wziąć z policji raport z mojego wypadku ale 0 15.00 u nich to już weekend i na służbie pozostała tylko recepcjonistka która nic nie wie ale przekaże prośbę „wyżej” i najwyżej przęślą mi pocztą lub mogę zaczekać do poniedziałku – nie mogę. (do tej pory czyli do 1.10.2013 nie przysłali).
W takim razie jedziemy po Wojownika. Wpierw trzeba zapłacić za holowanie i przechowanie w przeliczeniu 1.500,00 pln. Motor stoi pod dachem ,bez powietrza w przednim kole i bez kropli benzyny w baku (wyciekła bo zaciął się pływak w gaźniku a nie wiedzieli gdzie jest kranik). Próbujemy bezskutecznie napompować koło, prawdopodobnie zerwał się wentyl. Kierowca holownika pomaga załadować motor do Scudo. Wojownik pięknie parkuje w środku i jest nawet miejsce dla mnie.
Namawiam ekipę na wycieczkę na Nordkapp. Na oglądanie globusa decyduje się Andy (tanio nie jest). W drodze powrotnej w pierwszym tunelu za kierownicą prawie zasypia Karol. Nie wiele spali przez ostanie 48 godzin. Moje żebra mówią czas na odpoczynek i nocleg. Kwaterujemy w drewnianym domku „full wypas”.
10.08 (sobota)
Kierunek na miejsce mojej gleby. Szukam miejsca gdzie przyziemiłem i robie zdjęcia „wspaniałej” norweskiej drogi. Jedziemy na Narwik. Przyrody to możemy zazdrościć, jest co podziwiać. W Narwiku już widać pory dnia. Noc zapada na chwilę. Odwiedzamy cmentarz na których spoczywają polscy żołnierze z czasów kampanii norweskiej 1940 roku.
Kierunek Szwecja. I tu w pierwszym miejscu gdzie recepcja pracuje nocą kwaterujemy. Okazuje się ze to ośrodek turystyczny w szwedzkim parku narodowym.
11.08 (niedziela)
Śniadania, obiady i kolacje robimy we własnym zakresie z tego co przywiozła ekipa i co w bagażach ma Wojownik. Czasami wychodzi z tego niezły miszmasz. Kiruna i znowu przekraczamy koło podbiegunowe. Drogi tu też nie za rewelacyjne. Od razu widać że Norwegia to bogatszy od Szwecji kraj. Domostwa, samochody nie „święcą” nowością, ale tu i tam bardzo czysto. Przy głównych drogach moteli, hoteli i barów bardzo mało i na dodatek nie pracują w nocy. Dlatego mieliśmy problem ze znalezieniem ostatniego noclegu. Udało się dzięki Andiemu bo wypatrzył otwarte drzwi na zapleczu i dorwał właściciela w kuchni i mięliśmy spanie.
12.08 (poniedziałek)
Do przystani promowej docieramy na spokojnie i na luzie. Nasza kajuta bez okien. Kiepskie uczucie nie mieć okien. Tak miałem na Syberii ale udało się zamienić na pokój z malutkim okienkiem przy suficie.
19 godzin nudy.
13.08 (środa)
Nie ma to jak w Polsce. Drogi dobre a czasami doskonałe.
Odwiedzamy Zombiego.
Warszawa, wojownik do garażu a ja do domu.
Nie tak miała zakończyć się moja wycieczka
Dziękuję Vulcanerii, Andrzejowi i Karolowi za zorganizowanie i realizację bezpiecznego powrotu do domu.
Dziękuję również ekipom zapasowym za chęć przywiezienia mnie do domu.
Wielkie dzięki.
https://plus.google.com/photos/11201183 ... 8380271745
Znowu spotykam tych samych Niemców (3 raz, 2 razy w Rosji-oni już wracają z Nordkappu). Znowu silnik kuleje aż skutecznie gaśnie kiedy zatrzymałem się przy stojącym na poboczu motocykliście (odpoczywał). Z trudem odpala ale tylko na jednym cylindrze. Jeszcze czegoś takiego Wojownik mi nie robił. Iskra i benzyna jest. Zaglądam pod szklanki popychaczy zaworów. Huston mamy problem, zawór wydechowy tylnego cylindra stoi. Wychodzi wojownikowi bokiem nierówna praca silnika. W czasie 10 godzinnej próby uruchomienia zawory przez świecę i kolektor wydechowy zatrzymały się tylko trzy ekipy na motorach (włosi i finowie), dwa kampery i jeden rowerzysta. W tym czasie minęło mnie setki motocyklistów i innych turystów nie wykazując żadnego zainteresowania dlaczego stoję. Niestety nie mam klucza 14-15 łamanego by móc odkręcić głowicę. Dzwonie do brata, ten do syna, ten do h-d club Norwegia w Oslo, ci do swojego przedstawiciela na północy (który jest w Turcji na wakacjach), ten do znajomego właściciela warsztatu samochodowego oddalonego ode mnie o 30 km który przyjeżdża po mnie lawetą. Trwało to 2 godziny. Jeszcze 3 godziny w warsztacie i pełen sukces. Trzecia w „nocy” i mogę jechać dalej czyli do najbliższego parkingu na nocleg, bo wyszła mgła a przede mną góry i tylko 30 km do Nordkappu.
Kiedy naprawiałem Wojownika trafił się „miejscowy’ polak, który przeprowadził się parę lat temu do Norwegii. Polacy są wszędzie.
31.07 (środa)
Piękna pogoda utrzymuje się nadal. Szybkie pakowanie i jadę zdobywać przylądek. Piękne widoki. Fiordy, góry. Dojeżdżam do celu a tu bramki jak na autostradzie i trzeba płacić 255 norweskich koron. Nic ciekawego za bramkami, widoki takie sobie, ale sporo ludzi i widać że „reklama dźwignią handlu” robi swoje. Zrobić kilka kilometrów tuneli tylko dla garstki mieszkańców chyba nie opłacało by się.
Naklejka Vulcanerii jest i to potwierdza że Nasi już tu byli.
Spadam do domu.
Droga nic się nie poprawia. Cały czas wałczę z frezowanym asfaltem, koleinami, garbami poprzecznymi. Wojownik na wysokich obrotach pracuje normalni a na niskich wypada co jakiś czas jeden cylinder. Jazda z czymś takim po górach to zarzynanie Wojownika. Aż serce mi się kraje jak muszę piłować pod górki na jedynce (byle miał wysokie obroty).
Na parkingu robię sobie postój na śniadanio-obiad, oraz dalszy ciąg prac na usunięciem przyczyny nierównej pracy silnika. Tu spotykam Słowaków którzy przez Nordkapp jada do Rosji (moja trasa tylko w odwrotną stronę). Sugeruję co warto zobaczyć po drodze.
Romek w rozmowie sugeruje mi bym sprawdził następne punkty i wykonał regulacje. Likwiduję równoległe połączenie cewek, wymieniam kable wysokiego napięcia na stare motocyklowe, reguluje zawory. Zobaczymy czy to pomoże.
Kierunek Narwik.
Ujechałem kilkaset metrów, prędkość nie większa jak 50 km/h gdy koleiny i frezowania wyrzuciły mnie na przeciwny pas drogi, potem ustawiło motor prostopadle do osi jezdni, potem już tylko jedyna słuszna decyzja kładę motor. I było bęc. Leżę i nie mogę oddychać, głębszy oddech powoduje potworny ból z prawej strony klatki piersiowej. Gdyby to była zwykła gleba to wstałbym, otrzepał się wsiadł na motor i pojechał dalej. Niestety torbę z aparatami miałem przewieszoną przez ramię, która wisiała mi na prawym boku, by szybko i łatwo można robić foto otaczającej przyrody. I to był duży błąd. Na przyszłość trzeba znaleźć inne dogodne i łatwo dostępne miejsce na sprzęt foto !!!!!!
Nagle zaczyna się ruch na szosie ,zatrzymują się samochody zabezpieczając moje miejsce wylegiwania się (linia środkowa), ktoś kieruje ruchem wokół mojej osoby, ktoś stawia motor na poboczu, ktoś zdejmuje kask i przykrywa kocem, ktoś zbiera rozsypane moje graty, ktoś bada kończyny i głowę, ktoś cały czas trzyma mnie za rękę i gada ze mną o „dupie Maryny” bym tylko nie zamykał oczu. A mnie zrobiło się ciepło i oczy same się zamykały. Ile leżałem? Może z godzinę zanim nadjechała karetka z damską ekipą. Nic delikatności. Szybko do karetki i w drogę, nie zdążyłem pożegnać się z Wojownikiem a o spojrzeniu na niego nie było nawet mowy.
Myślałem ze karetki mają jakieś specjalne zawieszenie, byłem w bardzo dużym błędzie. 80 kilometrów trzęsło niemiłosiernie, tak bardzo że w pewnym momencie wózek z noszami zerwał się ze smyczy i dalej jeździć po karetce.
W szpitalu tak jak w „ostrym dyżurze”, ty na wózku a wokół ciebie trzech lekarzy i pięć pielęgniarek, które w tej samej chwili ściągają ze mnie ubranie kiedy każda ciągnie w swoja stronę, mało efektywna i bolesna operacja Przy butach mało nie urwały mi stóp, chciały zdjąć je bez odpinania suwaków. Diagnoza trzy żebra połamane z przemieszczeniem i odma. Będą zakładać dren.
Na środkach przeciwbólowych kończę ten feralny dzień z rurą w boku.
01.08 (czwartek)
Posiłki w szpitalu super: łosoś, krewetki, wędliny, sery, soki, warzywa, kawa, herbata.
Obsługa tez super. Jak jedna pielęgniarka wychodzi to wchodzi pielęgniarz i tak non stop. Widać że mają mało pacjentów i się nudzą. Z ojomu wiozą mnie do sali z 4 łóżkami. Jestem sam + 3 puste łóżka.
Mam wizytę policji i wywiad na okoliczność wypadku. Tłumacz siedzi po drugiej stronie słuchawki telefonu, później okazało się że to była „zabawa w głuchy telefon”. Cały czas upierali się że przyczyną gleby była gwałtowne ujście powietrza z przedniego koła. Nie wiem czy moje wyjaśnienie dotarło do nich.
Dzwonię do brata, Jacka sekretarza klubowego, Michała, i Bociana z informacją o moich problemach. Byłem bardzo zaskoczony czasem reakcji. Klub był najszybszy z propozycja transportu do kraju. Michał spóźnił się o godzinę. A międzynarodowa (rosyjsko-litewska) grupa Bociana parę minut po Michale.
Wniosek jest tylko jeden – prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Wersja oficjalna dla rodziny - awaria Wojownika, której nie mogę usunąć, czekam na transport z Polski.
02.08 (piątek)
Dziś dzwonię do ubezpieczyciela (PZU), zgłaszam wypadek i miejsce gdzie leżę. Hammerfest największe miasto (odpowiednik naszego powiatowego) na północy Norwegii. Nie minęły 2 godziny jak zostałem przewieziony do jedynki z TV i z WC
Będą jeszcze raz zakładać dren, poprzedni kiepsko pracuje. Dwóch lekarzy i trzy pielęgniarki a pacjent tylko jeden. Potem rtg kontrolnie. Po 2 godzinach kiedy znieczulenie przestaje działać wpada jeden lekarz i jedna pielęgniarka i prawie na żywca wkładają nowy bo poprzedni zabieg się nie udał. I znowu na rtg.
03.08 (sobota)
Niestety w moim przypadku do czterech razy sztuka. Jeszcze jedna wizyta na sali zabiegowej ale teraz oprócz personelu jest mobilny rtg. Czy nie można było od razu tak zrobić?
We wtorek mają wyjąć dren i będę w końcu mobilny, bez rurek, stojaków.
04.08 (niedziela)
Nuda.
05.08 (poniedziałek)
Nuda.
06.08 (wtorek)
Wyjmują dreny. Przeprowadzka na sale ogólną (4 łóżka)
07.08 (środa)
Nuda. Mogę jechać. Szpital zgadza się na to że u nich zaczekam na ekipę ratunkową.
08.08 (czwartek)
Czekam i się nudzę.
09.08 (piątek)
Nadszedł w końcu długo oczekiwany dzień, dzień przybycia ekipy ratunkowej. Ja już od rana ubrany i spakowany czekam. Wypis dostałem napisany po angielsku. W końcu są. Trochę błądzą zanim z pomocą przewodnika docierają pod szpital. Nareszcie znajome gęby.
Jeszcze próbuję wziąć z policji raport z mojego wypadku ale 0 15.00 u nich to już weekend i na służbie pozostała tylko recepcjonistka która nic nie wie ale przekaże prośbę „wyżej” i najwyżej przęślą mi pocztą lub mogę zaczekać do poniedziałku – nie mogę. (do tej pory czyli do 1.10.2013 nie przysłali).
W takim razie jedziemy po Wojownika. Wpierw trzeba zapłacić za holowanie i przechowanie w przeliczeniu 1.500,00 pln. Motor stoi pod dachem ,bez powietrza w przednim kole i bez kropli benzyny w baku (wyciekła bo zaciął się pływak w gaźniku a nie wiedzieli gdzie jest kranik). Próbujemy bezskutecznie napompować koło, prawdopodobnie zerwał się wentyl. Kierowca holownika pomaga załadować motor do Scudo. Wojownik pięknie parkuje w środku i jest nawet miejsce dla mnie.
Namawiam ekipę na wycieczkę na Nordkapp. Na oglądanie globusa decyduje się Andy (tanio nie jest). W drodze powrotnej w pierwszym tunelu za kierownicą prawie zasypia Karol. Nie wiele spali przez ostanie 48 godzin. Moje żebra mówią czas na odpoczynek i nocleg. Kwaterujemy w drewnianym domku „full wypas”.
10.08 (sobota)
Kierunek na miejsce mojej gleby. Szukam miejsca gdzie przyziemiłem i robie zdjęcia „wspaniałej” norweskiej drogi. Jedziemy na Narwik. Przyrody to możemy zazdrościć, jest co podziwiać. W Narwiku już widać pory dnia. Noc zapada na chwilę. Odwiedzamy cmentarz na których spoczywają polscy żołnierze z czasów kampanii norweskiej 1940 roku.
Kierunek Szwecja. I tu w pierwszym miejscu gdzie recepcja pracuje nocą kwaterujemy. Okazuje się ze to ośrodek turystyczny w szwedzkim parku narodowym.
11.08 (niedziela)
Śniadania, obiady i kolacje robimy we własnym zakresie z tego co przywiozła ekipa i co w bagażach ma Wojownik. Czasami wychodzi z tego niezły miszmasz. Kiruna i znowu przekraczamy koło podbiegunowe. Drogi tu też nie za rewelacyjne. Od razu widać że Norwegia to bogatszy od Szwecji kraj. Domostwa, samochody nie „święcą” nowością, ale tu i tam bardzo czysto. Przy głównych drogach moteli, hoteli i barów bardzo mało i na dodatek nie pracują w nocy. Dlatego mieliśmy problem ze znalezieniem ostatniego noclegu. Udało się dzięki Andiemu bo wypatrzył otwarte drzwi na zapleczu i dorwał właściciela w kuchni i mięliśmy spanie.
12.08 (poniedziałek)
Do przystani promowej docieramy na spokojnie i na luzie. Nasza kajuta bez okien. Kiepskie uczucie nie mieć okien. Tak miałem na Syberii ale udało się zamienić na pokój z malutkim okienkiem przy suficie.
19 godzin nudy.
13.08 (środa)
Nie ma to jak w Polsce. Drogi dobre a czasami doskonałe.
Odwiedzamy Zombiego.
Warszawa, wojownik do garażu a ja do domu.
Nie tak miała zakończyć się moja wycieczka
Dziękuję Vulcanerii, Andrzejowi i Karolowi za zorganizowanie i realizację bezpiecznego powrotu do domu.
Dziękuję również ekipom zapasowym za chęć przywiezienia mnie do domu.
Wielkie dzięki.
https://plus.google.com/photos/11201183 ... 8380271745
- fitter
- Posty: 3035
- Rejestracja: pn lut 14, 2011
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: VN900LT '10
- VROC: 33352
Najważniejsze, że w sumie "prawie cało" w domku i możesz przygotowywać się do następnej wyprawy.
Cosik link do fotek nie działa.
Cosik link do fotek nie działa.
Życie nie powinno być podróżą do grobu, której celem jest dowiezienie atrakcyjnych i dobrze zachowanych zwłok. Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć narąbany w trzy dupy, krzycząc: "ALE TO BYŁA JAZDA!"
- Barney
- Posty: 1238
- Rejestracja: czw wrz 13, 2012
- Miejscowość: Grodzisk Mazowiecki
- Motocykl: VN 800E Drifter, VN 1700 Nomad
- VROC: 35325
Maćku...... Mam nadzieję, że ze zdrowiem już Ok ....
Andy .... Bardzo dobra robota
Brawo Vulcaneria za szybką reakcję ..
Chylę czoła...... Jesteście super...
Andy .... Bardzo dobra robota
Brawo Vulcaneria za szybką reakcję ..
Chylę czoła...... Jesteście super...
VROC #35325
"Jeśli pijąc alkohol - jestem alkoholikiem
to czy pijąc Fantę - będę fantastyczny ...? "
"Jeśli pijąc alkohol - jestem alkoholikiem
to czy pijąc Fantę - będę fantastyczny ...? "
-
- Posty: 511
- Rejestracja: sob kwie 10, 2010
- Miejscowość: Warszawa-Piaseczno
- Motocykl: VN 2000 WLA 42 WLD42
- VROC: 31512
jeszcze tu znalazłem kilka fotek ze zlotu w Narwie w 2013
http://www.classicriders.eu/en/photo-ga ... -2013.html
http://www.classicriders.eu/en/photo-ga ... -2013.html
- RomanVN
- Posty: 1662
- Rejestracja: ndz wrz 04, 2011
- Miejscowość: Warszawa & Konstancin Jez.
- Motocykl: Honda
- VROC: 0
kawa 2000 pisze:jeszcze tu znalazłem kilka fotek ze zlotu w Narwie w 2013
http://www.classicriders.eu/en/photo-ga ... -2013.html
Kto jest online
Jest 6 użytkowników online :: 0 zarejestrowanych, 0 ukrytych i 6 gości
Najwięcej użytkowników (637) było online pt lis 22, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości
Najwięcej użytkowników (637) było online pt lis 22, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości