Dawno nic nie pisałem, ale przyszedł ten czas.... Otóż wczoraj jadąc z rodzinką pojazdem 4 oo spotkałem grupę motocyklistów na zjeździe z autostrady. Przez chwilę jechałem przed nimi, obserwując ich w lusterku wstecznym. Jechali ładnie, na zakładkę. To mówię dzieciakom (dziewczynki) pewnie jakiś klub jedzie na wycieczkę. Lekko zwolniłem, by ich puścić przodem, i otworzyłem okno, by posłuchać bulgotu
.
Minęli nas i faktycznie okazało się, że klub. Było ich 11 sztuk. W tym trójka wolnych strzelców (bez żadnych kamizelek). Dalej też jechali ładnie. Kamizelki z przodu, wolni strzelcy z tyłu i jako chyba zamykający też klubowicz w kamizelce. No a ja mówię dzieciakom, patrzcie jak jadą ładnie, klub z przodu, potem wolni jeźdźcy i zamyka doświadczony klubowicz. Przez chwilę jechali zwartym szykiem a potem (bez powodu ?) dystans pomiędzy grupą a ostatnim wolnym jeźdźcem i zamykającym zaczął się powiększać. Kulałem się nadal za nimi, żeby pooglądać ich. Jechali też na zakładkę. Zamykający za „luzakiem” przy osi jezdni. Mówię dzieciakom, patrzcie, ostatni zamykający jedzie z tyłu i pilnuje najsłabszego "ze stada". Faktycznie tak było. Przerwa między nimi i grupa zaczęła rosnąc i urosła już do 300-400 m, więc ja kierunkowskaz, zamykający zjechał na prawo, mądrze dał mi miejsce do wyprzedzania więc minąłem ich. A za chwilę obok mnie przemknął zamykający zostawiając "luzaka" z tyłu. Popatrzyłem w lusterko a tam powili oddalało się pojedyncze światło motocykla.
No i teraz tak. Grupa miała rejestracje śląskie czyli jakieś 100 km przejechali zanim ich zobaczyłem. To jak sobie z nimi radził ten najsłabszy. Maszynę miał dobrą, dużą, wiec problemu chyba mocą nie było.
I jeszcze jedno na kamizelkach mieli MC, barwy granatowo –żółte – a zostawili jednego, co prawda nie klubowicza ale jechał z nimi.
Co Panowie na takie podejście do jazdy w grupie?
A tak przy okazji to chyba moje podsumowanie pierwszego sezonu na moto. A wrażenia z pierwszych jazdy są tu
http://www.vulcaneria.pl/viewtopic.php?t=12937
Podsumowanie: około 3 tys. km.
Czy to mało czy dużo? Nie wiem.
Udało mi się zaliczyć szkolenie na torze wyścigowym, trochę poprzycierałem tam podesty na winklach.
Załapałem się na nawet na wycieczkę wokół Częstochowy z grupą kilku Vulcaneiros.
Ogólnie uważam, że początek udany