Kto zaliczył wypadek, glebę, stłuczkę nie z własnej winy...
- Mayones
- Posty: 5682
- Rejestracja: czw kwie 26, 2012
- Miejscowość: B-B
- Motocykl: VN800->K1200RS->R1200GS
- VROC: 0
Kto zaliczył wypadek, glebę, stłuczkę nie z własnej winy...
...ewentualnie drastyczne! ratowanie się bez gleby przed ślepym kierowcą czegokolwiek, w/w przypadki z własnej nieprzymuszonej winy wykluczamy, powiedzmy że przeprowadzam to "badanie" na zlecenie GUS`u, kolejnej nie potrzebnej polskiej instytucji.
1. Dojazd do świateł na ul. Czerniakowskiej w Wawie pod wiaduktem. Przede mną rozjazd 6 pasów (2 w lewo, 2 środek, dwa w prawo). Leje. Jadę powoli środkiem, dojeżdżam i spokojnie hamuję bo czerwone. Nagle ze skrajnego lewego na prawy skrajny, tuż przed moim nosem, bez kierunkowskazu, nawet bez zapalonych świateł, zjeżdża luksusowa beta. Odruchowo zaciskam hamulce i... trę kilka metrów dupą po mokrym asfalcie. Motor szlifuje przede mną. Na szczęście tylko siniak na tyłku i parę przycierek.
2. Wracam z wypadu do Sandomierza. Trasa wije się przyjemnymi serpentynami. Wjeżdżam do lasu. Za zakrętem jakaś miejscowość. Zwalniam i wchodzę w dość ciasny prawy. Zaczynam prostować i nagle widzę... a właściwie nie widzę, drogi. Bo jej niema. Asfalt zdarty do gołego żwiru na całej szerokości. Uskok grubo ponad 10cm. Odruchowo prostuję maszynę. Kiedy przednie koło spada, motor zaczyna walić się na bok. Kątem oka dostrzegam znak robót drogowych. Stoi sobie tuż przed końcem asfaltu (zamiast np. przed zakrętem). Motor solidnie gruchnął o ziemię. Ja z nim. Wybity lewy bark i prawy kciuk, krwiak na biodrze. Reszty nie liczę. W motorze zgięta kiera, lekko scentrowane półki, zdarty lewy bok motoru. Miejscowi pomogli podnieść maszynę, dali pić, przegonili lokalnych krawężników którzy już chcieli wlepić na "niedostosowanie prędkości". Kiedy zbierałem się w dalszą drogę, mój los podzielił kierowca puszki - zarzuciło nim na uskoku i wpakował się w ogrodzenie jakiejś posesji. Lokalni stróże prawa i porządku rzucili się jak sępy. Miejscowi (mądrzy ludzie) pognali ich żeby przestawili znak. Odjechałem. Do domu zostało ok 70km, które turlałem się 50km/h
2. Wracam z wypadu do Sandomierza. Trasa wije się przyjemnymi serpentynami. Wjeżdżam do lasu. Za zakrętem jakaś miejscowość. Zwalniam i wchodzę w dość ciasny prawy. Zaczynam prostować i nagle widzę... a właściwie nie widzę, drogi. Bo jej niema. Asfalt zdarty do gołego żwiru na całej szerokości. Uskok grubo ponad 10cm. Odruchowo prostuję maszynę. Kiedy przednie koło spada, motor zaczyna walić się na bok. Kątem oka dostrzegam znak robót drogowych. Stoi sobie tuż przed końcem asfaltu (zamiast np. przed zakrętem). Motor solidnie gruchnął o ziemię. Ja z nim. Wybity lewy bark i prawy kciuk, krwiak na biodrze. Reszty nie liczę. W motorze zgięta kiera, lekko scentrowane półki, zdarty lewy bok motoru. Miejscowi pomogli podnieść maszynę, dali pić, przegonili lokalnych krawężników którzy już chcieli wlepić na "niedostosowanie prędkości". Kiedy zbierałem się w dalszą drogę, mój los podzielił kierowca puszki - zarzuciło nim na uskoku i wpakował się w ogrodzenie jakiejś posesji. Lokalni stróże prawa i porządku rzucili się jak sępy. Miejscowi (mądrzy ludzie) pognali ich żeby przestawili znak. Odjechałem. Do domu zostało ok 70km, które turlałem się 50km/h
Mechanika - to takie większe klocki Lego
----------
III
----------
III
-
- Posty: 250
- Rejestracja: czw maja 17, 2012
- Miejscowość: Brodnica
- Motocykl: HD FLHTCUI
- VROC: 34836
Rok temy jakos tak wiosna -bardzo wczesna , turlam sie 30 km/h przez miasto , przede mna zdezelowany lanos, dojazd do przejscia dla pieszych .
lanos daje po heblach w ostatnim momencie , ja tez bo widze ze zwalnia i to ostro anie widze swiatel stopu tego lanosa( nie mial ), niestety pech chcial ze trafilem na studzienke ( na srodku jezdni - co by nie bylo tak latwo ), dodatkowo troche wilgotno jak to wiosna i glebka- efekt troche potluczone kolano plus skrecona kostka, moto oparl sie na gmolach i na sakwie-dobrze ze wolno jechalem .
lanos daje po heblach w ostatnim momencie , ja tez bo widze ze zwalnia i to ostro anie widze swiatel stopu tego lanosa( nie mial ), niestety pech chcial ze trafilem na studzienke ( na srodku jezdni - co by nie bylo tak latwo ), dodatkowo troche wilgotno jak to wiosna i glebka- efekt troche potluczone kolano plus skrecona kostka, moto oparl sie na gmolach i na sakwie-dobrze ze wolno jechalem .
Rolling, rolling, rolling.........
Komar 3, WSK 175, VN800Classic, VN1600Classic, VN900Classic, HD FLHTCUI.....
Komar 3, WSK 175, VN800Classic, VN1600Classic, VN900Classic, HD FLHTCUI.....
Dość ciekawy przypadek (brzmi jak bajka ale to faktycznie się zdarzyło) miałem kiedyś w Węgorzewie, co prawda puszką, ale...
Wieczór, popaduje deszczyk, mieliśmy zajechać po kolegi pannę, pomalutku bo pogoda, a mam wjechać w bramę czyli 90 st. Kierunek, lustereczko, zwalniam prawie do zera, lustereczko i zaczynam skręcać, (w lewo), zjechałem ze swego pasa, przejechałem lewy pas, połową auta byłem już na poboczu, w tym momencie z lewej strony widzę jakiś ruch i BUM. Świeżo upieczony kierowca, młody koleś, autko tatusia, laska z boku, może jacyś kolesie (nie pamiętam), no i popis przez miasto. Sam się przyznał, że zapier...lał, uparł się że mnie wyprzedzi. Nie przyszło mu do głowy, ze można to zrobić prawą stroną, skoro już cały pas był wolny, nie wiem, paraliżu dostał? Zjechał z jezdni na pobocze i jadąc tym poboczem uderzył mnie w lewy przedni błotnik. Przyjechał Pan DEBIL, czyli Władza, przejechał się dwa razy po śladach kolesia, zaparkował i zwala winę na mnie. Odpowiedź oczywista, czyli się nie zgadzam, więc DEBIL musi jechać po aparat fotograficzny, co za pech, rozrusznik nie kręci, więc "na pych", ślady zadeptali całkowicie.
Ciąg dalszy czyli kolegium:
Oskarżycielem okazuje się Pan DEBIL, sprawca z kolei został przez kogoś przeszkolony i okazuje się, że jechał wolno, że to nie było na poboczu itd.
Co wygadywał Pan DEBIL, to jest nie do opowiedzenia - otworzył książkę i przeczytał, ze nie można skręcać w lewo jeśli ktoś nas wyprzedza, tego że nie można wyprzedzać pojazdu skręcającego w lewo, który to pojazd zasygnalizował zamiar manewru odpowiednio wcześniej, oraz że po mieście należy jeździć 50 km/h, jakoś w tej książce nie było. To, że osobiście zadeptał wszystkie możliwe ślady oraz, że ograniczył się do zrobienia zdjęć pojazdom, a miejsce zdarzenia jakoś mu umknęło, to... Pominę temat rozważań który pojazd w który uderzył, inżynierem to on nie był, a przedmiot Teoria Zderzeń, który osobiście wałkowałem ze 2 semestry, tez nie był mu znany. Szanowne Kolegium (w wieku chyba przedemerytalnym, chociaż wyglądali na głęboko emerytalny) chyba w ogóle nie wiedziało o co nam chodzi, więc oczywiście przyznała rację oskarżeniu. Na pytanie czy zgadzam się z wyrokiem, odpowiedziałem "Nie, mam zamiar się odwoływać do sądu" - miałem głupi nadzieję, że tam trafię na kogoś myślącego. "No dobrze, proszę tu w takim razie podpisać" - usłyszałem, walnąłem autograf i zgodnie z zaleceniem czekałem na pismo, z którym miałem udać się do sądu. Po jakimś czasie otrzymałem "wyrok" nakazujący zapłacić nałożone kolegium "w związku z przyznaniem się do winy".
Wnioski:
1. Obcy na terenie ma dużo mniej racji od miejscowego
2. Zanim cokolwiek podpiszesz to warto to jednak przeczytać
3. Uważaj na głupie organa, nie wierz im za grosz, spodziewaj się najgorszego, dowcipów o policjantach nie ma - to wszystko prawda
Przy okazji pozdrawiam Pana Debila oraz Szanowne Kolegium - Ch...j Wam w D...ę
Wieczór, popaduje deszczyk, mieliśmy zajechać po kolegi pannę, pomalutku bo pogoda, a mam wjechać w bramę czyli 90 st. Kierunek, lustereczko, zwalniam prawie do zera, lustereczko i zaczynam skręcać, (w lewo), zjechałem ze swego pasa, przejechałem lewy pas, połową auta byłem już na poboczu, w tym momencie z lewej strony widzę jakiś ruch i BUM. Świeżo upieczony kierowca, młody koleś, autko tatusia, laska z boku, może jacyś kolesie (nie pamiętam), no i popis przez miasto. Sam się przyznał, że zapier...lał, uparł się że mnie wyprzedzi. Nie przyszło mu do głowy, ze można to zrobić prawą stroną, skoro już cały pas był wolny, nie wiem, paraliżu dostał? Zjechał z jezdni na pobocze i jadąc tym poboczem uderzył mnie w lewy przedni błotnik. Przyjechał Pan DEBIL, czyli Władza, przejechał się dwa razy po śladach kolesia, zaparkował i zwala winę na mnie. Odpowiedź oczywista, czyli się nie zgadzam, więc DEBIL musi jechać po aparat fotograficzny, co za pech, rozrusznik nie kręci, więc "na pych", ślady zadeptali całkowicie.
Ciąg dalszy czyli kolegium:
Oskarżycielem okazuje się Pan DEBIL, sprawca z kolei został przez kogoś przeszkolony i okazuje się, że jechał wolno, że to nie było na poboczu itd.
Co wygadywał Pan DEBIL, to jest nie do opowiedzenia - otworzył książkę i przeczytał, ze nie można skręcać w lewo jeśli ktoś nas wyprzedza, tego że nie można wyprzedzać pojazdu skręcającego w lewo, który to pojazd zasygnalizował zamiar manewru odpowiednio wcześniej, oraz że po mieście należy jeździć 50 km/h, jakoś w tej książce nie było. To, że osobiście zadeptał wszystkie możliwe ślady oraz, że ograniczył się do zrobienia zdjęć pojazdom, a miejsce zdarzenia jakoś mu umknęło, to... Pominę temat rozważań który pojazd w który uderzył, inżynierem to on nie był, a przedmiot Teoria Zderzeń, który osobiście wałkowałem ze 2 semestry, tez nie był mu znany. Szanowne Kolegium (w wieku chyba przedemerytalnym, chociaż wyglądali na głęboko emerytalny) chyba w ogóle nie wiedziało o co nam chodzi, więc oczywiście przyznała rację oskarżeniu. Na pytanie czy zgadzam się z wyrokiem, odpowiedziałem "Nie, mam zamiar się odwoływać do sądu" - miałem głupi nadzieję, że tam trafię na kogoś myślącego. "No dobrze, proszę tu w takim razie podpisać" - usłyszałem, walnąłem autograf i zgodnie z zaleceniem czekałem na pismo, z którym miałem udać się do sądu. Po jakimś czasie otrzymałem "wyrok" nakazujący zapłacić nałożone kolegium "w związku z przyznaniem się do winy".
Wnioski:
1. Obcy na terenie ma dużo mniej racji od miejscowego
2. Zanim cokolwiek podpiszesz to warto to jednak przeczytać
3. Uważaj na głupie organa, nie wierz im za grosz, spodziewaj się najgorszego, dowcipów o policjantach nie ma - to wszystko prawda
Przy okazji pozdrawiam Pana Debila oraz Szanowne Kolegium - Ch...j Wam w D...ę
"Wsiądźcie na motocykle i jedźcie tak długo, aż zrozumiecie o co w tym wszystkim chodzi" - Gang Dzikich Wieprzy
- Andrzej
- Posty: 1955
- Rejestracja: pn kwie 05, 2010
- Miejscowość: Nadarzyn
- Motocykl: VN 900 Classic - "Pimpuś"
- VROC: 31877
Kiedyś usłyszałem od miejscowego Fitipaldiego który zajechał mi drogę, że "Przecież on ma pierwszeństwo bo skręcał do siebie na podwórko" .... autentyk szczena mi opadła i nie wiedziałem co mu odpowiedziećGóral pisze:Wnioski:
1. Obcy na terenie ma dużo mniej racji od miejscowego
... i nie mylmy posiadacza motocykla z motocyklistą ...
- Krasnal
- Posty: 2148
- Rejestracja: sob kwie 24, 2010
- Miejscowość: UK & Piotrków T.
- Motocykl: Kawasaki VN2000 "lalunia"
- VROC: 32105
Rondo, zjezdzam, wiec prawy migacz, a gosc mi rusza przed nosem, mial niefart, bo nadjechali niebiescy, i co powiedzial? przeciez wlaczyl migacz, wiec myslalem, ze bedzie skrecal...
a motocylkisci dziela sie ma tych, co lezeli i tych ktorzy beda lezeli...podobno...
a motocylkisci dziela sie ma tych, co lezeli i tych ktorzy beda lezeli...podobno...
...spróbujmy byc szczesliwi, chocby po to, by swiecic innym przykladem...
+44 7540233074
+44 7540233074
- Badger
- Posty: 6396
- Rejestracja: pn kwie 05, 2010
- Miejscowość: Warszawa
- Motocykl: Blue Lady + Osiołek
- VROC: 29218
nie trzeba byś jak kierowca rajdowym, żeby sobie przywłaśzczyć drogę publiczną - wystarczy się przejechać przez wieś - region Polski dowolny.
Najpierw "leppery" wszelkiej maści, potem pędzące samochody nie określonej marki, koloru i wieku, potem rowerzyści i wszelkiego rodzaju bydło rogate i nierogate, piesi i dzieci i dopiero na końcu normalni kierowcy
Doświadczam tego praktycznie 5 dni w tygodniu, jeżdżąc służbowo po naszym pięknym kraju.
Najpierw "leppery" wszelkiej maści, potem pędzące samochody nie określonej marki, koloru i wieku, potem rowerzyści i wszelkiego rodzaju bydło rogate i nierogate, piesi i dzieci i dopiero na końcu normalni kierowcy
Doświadczam tego praktycznie 5 dni w tygodniu, jeżdżąc służbowo po naszym pięknym kraju.
pie.....lę, nie myję
Jazda motocyklem to przeżycie religijne, im szybciej tym bliżej Boga
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem.
Jazda motocyklem to przeżycie religijne, im szybciej tym bliżej Boga
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem.
- kazuhira
- Posty: 1382
- Rejestracja: ndz sty 16, 2011
- Miejscowość: Kotliska
- Motocykl: KLE650
- VROC: 33862
Z przygód autentycznych i absurdalnych to i ja coś dołożę.
Z cyklu sprzęt budowlany twym przyjacielem nie jest.
Nie tak dawno pędząc na wiosenny kongres natknąłem się na naszych kochanych drogowców dzielnie walczących z odświeżaniem i pogłębianiem przydrożnych rowów. Oczywiście jak to standardowo w Polsce miejsce robót oznaczone jak zwykle - czyli wcale ;p. Jak to mam w zwyczaju zwolniłem przed taką ciężko pracującą gromadką. Niefart chciał że trafiłem na zmianę operatora w koparce. Chyba się chłopinie manetko pomyliły i jak mi z łychy nie zawinie ... nooo powiem wam Koledzy że miałem mokro. Na szczęście prędkość niewielka była a i operator się zorientował więc skończyło się na przygnieceniu przez moto i porysowanym wydechu. Tutaj muszę oddać Panom drogowcom że zamiast nawiewać gdzieś daleko to zaraz byli przy mnie, moto podnieśli zapytali co i jak, przeprosili. Rozstaliśmy się pokojowo, Ja wyniosłem z tego lekcję aby takie imprezy omijać szerszym łukiem [tak poza zasięg ramienia koparki ;p] a panowie drogowcy zaraz rozstawili oznaczenia na drodze.
Z cyklu sprzęt budowlany twym przyjacielem nie jest.
Nie tak dawno pędząc na wiosenny kongres natknąłem się na naszych kochanych drogowców dzielnie walczących z odświeżaniem i pogłębianiem przydrożnych rowów. Oczywiście jak to standardowo w Polsce miejsce robót oznaczone jak zwykle - czyli wcale ;p. Jak to mam w zwyczaju zwolniłem przed taką ciężko pracującą gromadką. Niefart chciał że trafiłem na zmianę operatora w koparce. Chyba się chłopinie manetko pomyliły i jak mi z łychy nie zawinie ... nooo powiem wam Koledzy że miałem mokro. Na szczęście prędkość niewielka była a i operator się zorientował więc skończyło się na przygnieceniu przez moto i porysowanym wydechu. Tutaj muszę oddać Panom drogowcom że zamiast nawiewać gdzieś daleko to zaraz byli przy mnie, moto podnieśli zapytali co i jak, przeprosili. Rozstaliśmy się pokojowo, Ja wyniosłem z tego lekcję aby takie imprezy omijać szerszym łukiem [tak poza zasięg ramienia koparki ;p] a panowie drogowcy zaraz rozstawili oznaczenia na drodze.
Nie jestem dziwny ... jestem z edycji kolekcjonerskiej
- Painkiller
- Posty: 504
- Rejestracja: czw sie 18, 2011
- Miejscowość: wRock...
- Motocykl: Kawa VN800 A
- VROC: 34211
Pojechaliśmy z kumplem na wycieczkę po PL (ja na jego Vulcanie a on swoim drugim moto). Zaraz za Wrockiem zaczęło padać i tak do wieczora:/ Przecinaliśmy chyba Zakopiankę, korek jak cholera, mokra nawierzchnia, ten wyrwał mi do przodu omijając stojące auta, ja dodałem gazu i moto straciło przyczepność na mokrej nawierzchni i wysmyknęło mi się spod tyłka. Sunę zatem po tym asfalcie na dupie, Vulkan sunie bokiem przede mną. Widzę jak ciśnie w stronę beemki piątki! Na szczęście ominął ją o grubość włosa ja natomiast żeby nie uderzyć całym sobą postanowiłem trafić stopą w oponę i tak wyhamować. Beemkę aż podrzuciło, myślę sobie "teraz wyskoczy dwóch karków i odstrzelą mi głowę", okazało się jednak że wysiadł pan w starszym wieku, bardziej wystraszony jak ja, kazał nie przejmować się autem (któremu nic się nie stało) pomógł mi wstać, podnieść motor i trochę potłuczony pojechałem dalej. Na Vulcanie o dziwo rysy tylko na stopce, manetce i jedna drobna na tłumiku.
Innym razem wracam z roboty Zephyrem, korek jak to we Wrocku, ale lewy pas jakby luźniejszy więc jadę. Miałem nie więcej jak 25 na budziku gdy jeden z pajaców na prawym pasie bez kierunkowskazu wskoczył se na lewy tuż przede mną. Dałem po hamplach, dwie tarcze na przednim kole nie potrzebowały wiele żeby je zatrzymać, pech jednak chciał że był w tym miejscu rozsypany piasek więc motor złożył mi się w prawo i a ja hyc przez kierownicę. Ja byłem cały, w Zephyrze pękł dekiel od impulsatora, facio uciekł a ja miałem perspektywę 4km pchania moto po chodniku.
Innym razem jechałem na trasie, ładna pogoda, prosta droga, dobra widoczność. Jakieś dwa kilometry przed sobą widzę jak zza zakrętu wyjeżdża kolumna pojazdów prowadzona przez ciągnik, już miałem w głowie że zaraz ktoś wpadnie na pomysł żeby go wyprzedzić wiec skupiłem się na tym. No i ciach, jest chętny, zdezelowaną Astrą I podejmuje próbę a dystans między nami maleje. Pomyślałem "widzi mnie to pewnie wróci na swój pas" i odjąłem gazu. Lecę siłą rozpędu a ten nic, tylko dalej uparcie walczy w tym traktorem! Zacząłem hamować, zamiast pobocza tylko dziury i rów, nie było gdzie uciec więc przytuliłem się do krawędzi jezdni i wyminąłem się z typem gdy on zaczynał wracać na swój pas tryumfując nad Ursusem. W pierwszej chwili chciałem zawrócić i spacyfikować typa ale gdy adrenalina opadła poczułem się tak oklapnięty że musiałem się zatrzymać.
Teraz bym frajerowi już nie odpuścił
Innym razem wracam z roboty Zephyrem, korek jak to we Wrocku, ale lewy pas jakby luźniejszy więc jadę. Miałem nie więcej jak 25 na budziku gdy jeden z pajaców na prawym pasie bez kierunkowskazu wskoczył se na lewy tuż przede mną. Dałem po hamplach, dwie tarcze na przednim kole nie potrzebowały wiele żeby je zatrzymać, pech jednak chciał że był w tym miejscu rozsypany piasek więc motor złożył mi się w prawo i a ja hyc przez kierownicę. Ja byłem cały, w Zephyrze pękł dekiel od impulsatora, facio uciekł a ja miałem perspektywę 4km pchania moto po chodniku.
Innym razem jechałem na trasie, ładna pogoda, prosta droga, dobra widoczność. Jakieś dwa kilometry przed sobą widzę jak zza zakrętu wyjeżdża kolumna pojazdów prowadzona przez ciągnik, już miałem w głowie że zaraz ktoś wpadnie na pomysł żeby go wyprzedzić wiec skupiłem się na tym. No i ciach, jest chętny, zdezelowaną Astrą I podejmuje próbę a dystans między nami maleje. Pomyślałem "widzi mnie to pewnie wróci na swój pas" i odjąłem gazu. Lecę siłą rozpędu a ten nic, tylko dalej uparcie walczy w tym traktorem! Zacząłem hamować, zamiast pobocza tylko dziury i rów, nie było gdzie uciec więc przytuliłem się do krawędzi jezdni i wyminąłem się z typem gdy on zaczynał wracać na swój pas tryumfując nad Ursusem. W pierwszej chwili chciałem zawrócić i spacyfikować typa ale gdy adrenalina opadła poczułem się tak oklapnięty że musiałem się zatrzymać.
Teraz bym frajerowi już nie odpuścił
- Badger
- Posty: 6396
- Rejestracja: pn kwie 05, 2010
- Miejscowość: Warszawa
- Motocykl: Blue Lady + Osiołek
- VROC: 29218
bez gleby, ale niedawno.
Jadę sobie spokojnie nadwiślanką na wysokości Józefowa - kierunek Saganek. Widoczność nawet ok, ale lekko siąpi deszcz. Prędkość około 50 km/h.
Nagle "szanowna Pani" bach mi z lewej, podporządkowanej przed koło. Zrobiło mi się jeszcze bardziej mokro, ale kierownicą w lewo i o piczy włos minąłem się z jej tylnym zderzakiem. Patrzę, a jadę pod prąd - na szczęście kierowca jadący z naprzeciwka widział co się działo i zjechał na pobocze dając mi kawałek wolnego asfaltu. Jak dogoniłem renówkę i zapukałem w okno to Pani była tak przerażona jakby szatana zobaczyła. Ale tępy wyraz jej oczu mówił, ze kompletnie nie wie o co mi chodzi.
Jadę sobie spokojnie nadwiślanką na wysokości Józefowa - kierunek Saganek. Widoczność nawet ok, ale lekko siąpi deszcz. Prędkość około 50 km/h.
Nagle "szanowna Pani" bach mi z lewej, podporządkowanej przed koło. Zrobiło mi się jeszcze bardziej mokro, ale kierownicą w lewo i o piczy włos minąłem się z jej tylnym zderzakiem. Patrzę, a jadę pod prąd - na szczęście kierowca jadący z naprzeciwka widział co się działo i zjechał na pobocze dając mi kawałek wolnego asfaltu. Jak dogoniłem renówkę i zapukałem w okno to Pani była tak przerażona jakby szatana zobaczyła. Ale tępy wyraz jej oczu mówił, ze kompletnie nie wie o co mi chodzi.
pie.....lę, nie myję
Jazda motocyklem to przeżycie religijne, im szybciej tym bliżej Boga
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem.
Jazda motocyklem to przeżycie religijne, im szybciej tym bliżej Boga
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem.
- Orzech_
- Posty: 251
- Rejestracja: pt maja 27, 2011
- Miejscowość: Twardogóra k/wro
- Motocykl: VL 800
- VROC: 34013
Na dwóch kołach miąłem jedną kraksę, jadę sobie w moim mieście, łuk, nowy asfalt, szeroko i czysto wiec prędkość lekko ponad dopuszczalną, nagle wyskakuje mi dziecko na ulice, ominąłem dziecko ale już łuku nie wyrobiłem, przytatarzyłem w krawężnik i zatrzymałem się na płocie, ja cały poobijany, dwa dni nie mogłem unieść ręki do góry, noga cała sina i pozdzierana, motocykl w stanie strasznym (jeszcze nie kawa, yamaha) wygięta kierownica, krzywe lagi połamane zegary, połamana stacyjka, krzywa felga i rozcięta opona.
Sytuacji podbramkowych miałem kilka ale jedna mi utkwiła w pamięci. Jadę sobie spokojnie dojeżdżam do krzyżówki i widzę jak na podporządkowanej z mojej prawej dojeżdża Audica A8, wiec lekko zwalniam z zasady ograniczonego zaufania i słusznie bo pan z audi mnie nie zauważa i wymusza pierwszeństwo skręcając sobie w prawo, ale że nie zdążył bym wyhamować to musiałem się pchać na trzeciego miedzy audice i auto jadące z naprzeciwka. Na szczęście było szeroko i jakoś się zmieściłem, zatrzymałem ślepego kierowcę i się go pytam czy chciał by mieć mnie na sumieniu, panu kapelusznikowi zrobiło się głupio, obiecał że będzie bardziej uważał i mnie przeprosił.
Sytuacji podbramkowych miałem kilka ale jedna mi utkwiła w pamięci. Jadę sobie spokojnie dojeżdżam do krzyżówki i widzę jak na podporządkowanej z mojej prawej dojeżdża Audica A8, wiec lekko zwalniam z zasady ograniczonego zaufania i słusznie bo pan z audi mnie nie zauważa i wymusza pierwszeństwo skręcając sobie w prawo, ale że nie zdążył bym wyhamować to musiałem się pchać na trzeciego miedzy audice i auto jadące z naprzeciwka. Na szczęście było szeroko i jakoś się zmieściłem, zatrzymałem ślepego kierowcę i się go pytam czy chciał by mieć mnie na sumieniu, panu kapelusznikowi zrobiło się głupio, obiecał że będzie bardziej uważał i mnie przeprosił.
Kilka motorowerów, WSK 175, MZ ETZ...długo nic i
Yamaha RD 250 LC '82 - była
Pannonia T1 '64- jest, w remoncie
Kawasaki LTD 450 '85 - była
Suzuki VL800
Yamaha RD 250 LC '82 - była
Pannonia T1 '64- jest, w remoncie
Kawasaki LTD 450 '85 - była
Suzuki VL800
Morelka nie przejmuj się. Im wicej prezczytasz takich "opowieści" tym większe prawdopodobieństwo że sama ich nie doświadczysz bo będziesz na więcej rzeczy wyczulona. Zauważysz, cos Ci zaswita i szybciej, lepiej zareagujesz, unikniesz.
A że my faceci wszystkim musimy sie pochwalić to inna sprawa
A że my faceci wszystkim musimy sie pochwalić to inna sprawa
Mechanika - to takie większe klocki Lego
----------
III
----------
III
- Mayones
- Posty: 5682
- Rejestracja: czw kwie 26, 2012
- Miejscowość: B-B
- Motocykl: VN800->K1200RS->R1200GS
- VROC: 0
Morelka, czy nie odnosisz wrażenia że jak REALNE przypadki poczytasz to co po niektóre choćby błache ale niepewne sytuacje wzmocnią Twoja czujność ? kurcze czytałam kiedyś o tym na forum, ja póki co po przeczytaniu kilku utwierdzam się w przekonaniu że połowa kierowców to się czuje na drodze jak u siebie w ogródku, pomijam juz tych co jadąc patrzą tylko na koniec maski swojego samochodu, Morelka czytaj i rób prawko książkowe przykłady niebezpieczeństw to już nie to samo
no pewnie, facet jak się nie pochwali to zasnąć nie może
no pewnie, facet jak się nie pochwali to zasnąć nie może
Specjalnie dla Moreli w celu "obniżenia ciśnienia", chociaż z początku wcale miło się nie zapowiadało. Pojechałem - jeszcze virażką - pod sklep z narzędziami, zaparkowałem przed sklepem koło wejścia, a co będę dużo chodził, przednie koło motonga na wysokości tylnego koła stojącej puszki jakiś metr na lewo. Wchodzę do sklepu, mijam wychodzącego faceta, po kilkunastu sekundach cóś mnie tknęło i wychodzę, widzę jak przednie koło puszki w skręcie wali w przód mojej Lali. Jak on jej nie widział? Przechodził koło niej i wsiadając był jakiś metr przed przednim kołem. Gość jak zobaczył moją minę, w pół sekundy był obok i pytał ile ma zapłacić za szkody. Podniosłem sprzęta i normalnie rozpacz - kiera stoi skręcona o dobre 30 stopni, szyba potrzaskana, o dziwo z rys - tylko jedna, mało zauważalna na przednim błotniku. Myśli w głowie - kuźwa, lagi do prostowania albo wymiany, szyba, może coś więcej. Rzuciłem jakąś kwotę, tak, żeby na prostowanie, ewentualnie jakieś używki stykło + parę groszy za szybę, właściwie była pęknięta i tak planowałem ją wyrzucić, tylko jakoś nigdy nie miałem czasu. Facet wrócił do sklepu, pożyczył kasę, dał mi ją i grzecznie przepraszając odjechał. No to bestię "za rogi" i 30 km do domciu z jedną ręka wyciągniętą, a drugą przy pasku. Resztki szyby w kosz i biorę się za lagi.
Teraz dlaczego nie było to takie straszne jak by się wydawać mogło. Gdy popuściłem śruby zaciskające obejmy na lagach, jak za dotknięciem różdżki, się wzięło i powróciło do stanu pierwotnego. Cud normalnie. Na wszelki wypadek pomierzyłem, czy nie straciły osiowości - wszystko proste, nie ciekły, działały.
Ostatecznie ta pęknięta owiewka zwróciła mi się z dużą nawiązką.
Teraz dlaczego nie było to takie straszne jak by się wydawać mogło. Gdy popuściłem śruby zaciskające obejmy na lagach, jak za dotknięciem różdżki, się wzięło i powróciło do stanu pierwotnego. Cud normalnie. Na wszelki wypadek pomierzyłem, czy nie straciły osiowości - wszystko proste, nie ciekły, działały.
Ostatecznie ta pęknięta owiewka zwróciła mi się z dużą nawiązką.
"Wsiądźcie na motocykle i jedźcie tak długo, aż zrozumiecie o co w tym wszystkim chodzi" - Gang Dzikich Wieprzy
Więc tak .
Moto MZ ETZ 250 , miejsce Ostrzeszów przy szpitalu
Ja kontra Cinqecento czerwone . Wyprzedzam i pani zapomniała że miała właśnie tu skręcić i zabrała mnie ze sobą . Szkody dingdacz czyli MZ rozwalone kolano i tłumik i prawa kapa przestawiony silnik w ramie w lewo , pogięty lewy tylni amor brak kierunku lewego przedniego do dziś nie mam pojęcia gdzie jest . JA natomiast liczne potłuczenia i rozwalony prawy piszczel ( po raz pierwszy )
Uślizg przedniego koła na prawym łuku moto CBR 1000F . 6 dni przed wyjazdem do Francji , ale na szczęście tylko na otarciach się skończyło odzieży . MOto tez tylko lekko podrapane i uwaga Było mnóstwo gapiów ale quwa nikt powtarzam NIKT mi nie pomógł.
Potem szczał ha znowu CBR w płot i rozwalone prawe kolano . MOto ucierpiało dość znacznie ale znowu tylko plastiki i stelaż pod lampę , ja natomiast rozwalany łokieć , bark , kolano , udo i do chaty wracałem na czerwono ale na motorku
Kilka lat temu w Przygodzicach , stoję sobie grzecznie w sznureczku przed światłami , jako 6 w kolejce . Nagle słyszę pisk opon , rzut okiem w lusterko i gleba CBR rozłożona z plastików na czynniki pierwsze , pizdnął mnie sąsiad .
Obrażenia kilka siniaków i kilka otarć .
Później wyprzedzanie w miejscu totalnie dozwolonym w miejscowości Wolica Pusta . Pojazdy biorące udział Opel Vectra B i Yamaha 1900 . Więc tak , wyprzedzam , kierunek , lusterko i jazda nagle kolo bez kierunku bez mrugnięcia okiem nawet machnął kierą w lewo i już było po zamiatane . Dodam iż kompletnie nic nie pamiętam z wypadku i wszystko co wiem opowiedział mi brachol który jechał ze mną
Obrażenia
JA - pęknięta pięta , rozcięty piszczel ( po raz drugi ) 5 szefów , rozcięty prawy pośladek jak na złość
w poprzek 8 szefów , z tłuczony prawy bark w cholerę siniaków
BRADA - pęknięta śród stopie tylko dlatego że miał trampeczki zamiast dobry
buciorów
No i by było na tyle więcej grzechów nie pamiętam
Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz
Moto MZ ETZ 250 , miejsce Ostrzeszów przy szpitalu
Ja kontra Cinqecento czerwone . Wyprzedzam i pani zapomniała że miała właśnie tu skręcić i zabrała mnie ze sobą . Szkody dingdacz czyli MZ rozwalone kolano i tłumik i prawa kapa przestawiony silnik w ramie w lewo , pogięty lewy tylni amor brak kierunku lewego przedniego do dziś nie mam pojęcia gdzie jest . JA natomiast liczne potłuczenia i rozwalony prawy piszczel ( po raz pierwszy )
Uślizg przedniego koła na prawym łuku moto CBR 1000F . 6 dni przed wyjazdem do Francji , ale na szczęście tylko na otarciach się skończyło odzieży . MOto tez tylko lekko podrapane i uwaga Było mnóstwo gapiów ale quwa nikt powtarzam NIKT mi nie pomógł.
Potem szczał ha znowu CBR w płot i rozwalone prawe kolano . MOto ucierpiało dość znacznie ale znowu tylko plastiki i stelaż pod lampę , ja natomiast rozwalany łokieć , bark , kolano , udo i do chaty wracałem na czerwono ale na motorku
Kilka lat temu w Przygodzicach , stoję sobie grzecznie w sznureczku przed światłami , jako 6 w kolejce . Nagle słyszę pisk opon , rzut okiem w lusterko i gleba CBR rozłożona z plastików na czynniki pierwsze , pizdnął mnie sąsiad .
Obrażenia kilka siniaków i kilka otarć .
Później wyprzedzanie w miejscu totalnie dozwolonym w miejscowości Wolica Pusta . Pojazdy biorące udział Opel Vectra B i Yamaha 1900 . Więc tak , wyprzedzam , kierunek , lusterko i jazda nagle kolo bez kierunku bez mrugnięcia okiem nawet machnął kierą w lewo i już było po zamiatane . Dodam iż kompletnie nic nie pamiętam z wypadku i wszystko co wiem opowiedział mi brachol który jechał ze mną
Obrażenia
JA - pęknięta pięta , rozcięty piszczel ( po raz drugi ) 5 szefów , rozcięty prawy pośladek jak na złość
w poprzek 8 szefów , z tłuczony prawy bark w cholerę siniaków
BRADA - pęknięta śród stopie tylko dlatego że miał trampeczki zamiast dobry
buciorów
No i by było na tyle więcej grzechów nie pamiętam
Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz
Kto jest online
Jest 104 użytkowników online :: 0 zarejestrowanych, 0 ukrytych i 104 gości
Najwięcej użytkowników (383) było online sob wrz 28, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 104 gości
Najwięcej użytkowników (383) było online sob wrz 28, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 104 gości