No dobra chopy - Goblin tnie komara (a właściwie ich miliony, bo tego tałatajstwa tu tyle, że można kombajnem zbierać), więc dorwawszy się bez kontroli do sieci napiszę kilka słów o dniu dzisiejszym.
Ruszyliśmy wcześnie rano, bo skoro słonko świeci to trzeba wstać. Tak więc już o piątej byliśmy w drodze (ja zrobiłem pobudkę za co Goblin "odwdzięczył" mi się brakiem porannej kawy). W trasie w końcu spotkało nas to co znaki od dawna przepowiadają - spotkaliśmy wolno żyjące renifery. Niestety zdjęcie przedstawia tego drugiego (pierwszego minęliśmy jadac z dozwoloną prędkością 90km/h
Goblin zastanawiał się, czy nie zmienić rumaka, ale oba nasze VNy spisują się na medal więc pojechaliśmy dalej. Niedługo potem zatrzymaliśmy się na ostatni w Laponii postój i Marcin zaczął mieć dylematy morale - czy to Rudolf, czy ten co go mijaliśmy? Zafundowaliśmy sobie bowiem potrawę zwaną PORONKARISTYS składającą się z mięsa rena na pire ziemniaczanym z dodatkiem żurawiny. Trzeba przyznać, że Rudolf smakował znakomie
Jadąc dalej próbowałem robić fotki aparatem zawieszonym na szyi - niestety lustrzanka nie jest skonstruowana dla leworęcznych na motocyklu. Najlepsze co pstryknąłem poniżej:
Zaraz po wjeździe do Norwegii złapała nas mrzawka, więc przebraliśmy się w ciuchy przeciwdeszczowe. Oczywiście, wzorując się naogólnie znanym Jonaszu, jak wbiliśmy się w teletubisie deszcz przestał padać :/
Tak przy okazji krajanów można spotkać wszędzie. Jeden z rodaków widząc biało-czerwone na masztach sam się zatrzymał i udzielił rad odnośnie prędkości i mandatów (wg zeznań gościa nawet do 30 tys koron i dwóch tygodni pod celą).
Na koniec dnia zatrzymaliśmy się po raz pierwszy w
motelu celem oprania, wysuszenia i przygotowania do dalszej podróży.
Tak OT - obsługa sympatyczna i brardzo pomocna w znajdywaniu informacji nt. dalszej podróży. Do NordKaap'u pozostało niecałe 200km, a to w tle na stokach to śnieg,
Dobra rada: udając się do krajów skandynawskich kupcie sobie rozmówki, angielski nie wszędzie wystarcza - nie wszyscy w nim mówią a Wikingów za diabła nie idzie zdrozumieć
Życie nie powinno być podróżą do grobu, której celem jest dowiezienie atrakcyjnych i dobrze zachowanych zwłok. Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć narąbany w trzy dupy, krzycząc: "ALE TO BYŁA JAZDA!"