Wakacje 2011
Mówisz 50 litrów Louis.. i ma całe 50litrów dla siebie wow!!! super!!!!
Naprawdę super klasa ta Twoja Anula!!!! Całuski dla Was
Naprawdę super klasa ta Twoja Anula!!!! Całuski dla Was
I'm Member Queens of Roads !!!! http://www.queensofroads.pl/
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 8.
Ruszamy na Rzym . Śmigamy fajną krajówką wzdłuż zachodniego wybrzeża . Po drodze odwiedzamy Orbitello . Fajne miasteczko sto parę kilometrów od wiecznego miasta na takim śmiesznym cypelku . Zajeżdżamy tam na małe zwiedzanko i odpoczynek . Rok temu nasza córka Julka spędzała wakacje pracując i bardzo jej się podobało . Nam też . Spotykamy rodaka pracującego tam , chwila rozmowy w normalnym języku , mały objazd miasta , troszkę fotek i ruszamy dalej . Czekają na nas znajomi z Vulcanerii , u których mamy troszkę pobyć i się pointegrować . " Krzysiu " jest bezbłędny i doprowadza nas pod sam dom Sławka i możemy zrzucić ubranka drogowe . Małe zakupki i nocne Polaków rozmowy . Kilka fotek z tego dnia
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... acje20118#
Ruszamy na Rzym . Śmigamy fajną krajówką wzdłuż zachodniego wybrzeża . Po drodze odwiedzamy Orbitello . Fajne miasteczko sto parę kilometrów od wiecznego miasta na takim śmiesznym cypelku . Zajeżdżamy tam na małe zwiedzanko i odpoczynek . Rok temu nasza córka Julka spędzała wakacje pracując i bardzo jej się podobało . Nam też . Spotykamy rodaka pracującego tam , chwila rozmowy w normalnym języku , mały objazd miasta , troszkę fotek i ruszamy dalej . Czekają na nas znajomi z Vulcanerii , u których mamy troszkę pobyć i się pointegrować . " Krzysiu " jest bezbłędny i doprowadza nas pod sam dom Sławka i możemy zrzucić ubranka drogowe . Małe zakupki i nocne Polaków rozmowy . Kilka fotek z tego dnia
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... acje20118#
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 9 .
Jesteśmy w Rzymie . Ale na początek jedziemy poszukać miejsca do spania w Ostii , bo na zlot się nie zapisaliśmy i chcemy mieć coś w razie "W". Fajne nadmorskie miasteczko , pełno hoteli ale zbyt dużo gwiazdek . Znajdujemy hostel , ale bliżej mu do slamsu i poradzieckiej jednostki niż do miejsca gdzie można zamieszkać . Szukamy dalej zlotowiska , ale ciężko się dogadać z Włochami . Każdy gada co innego i pokazuje w inną stronę . Ale to u nich podobno normalne i lepiej polegać na mapie , gps-ie i przewodnikach , niż pytać miejscowych . Dajemy sobie spokój . Chcemy zobaczyć Tivoli . Wbijamy adres " Krzysiowi i ruszamy . Dojeżdżamy do pierwszego skrzyżowania i .... jest Camping Cantry Club którego szukaliśmy . Śmiejemy się z siebie i zajeżdżamy obejżeć teren . Zasięgamy języka , co nieco już wiemy , no to jedziemy dalej . Tivoli . Piękne miasto na wzgórzu nad Rzymem . Fajna droga z winkielkami i widok na cały Rzym . Szwędamy się , Anula pstryka fotki i idzie zobaczyć Wille Este i bajeczne ogrody z fontannami i bajerami . Wstęp 11 euro , więc ja idę do knajpy na pizzę i małe jasne , a Ania szleje wśród fontan i krzaczorów. Sporo tam rodaków , więc ma jej kto pstryknąć fotkę . Kręci też filmik i wraca szczęśliwa . Zaczyna kropić , ale taki deszcz to nie deszcz . Jeszcze rundka po okolicy i jedziemy do miasta . Fajne miejsce gdzie widać cały Rzym - Zodiak . Jedziemy zobaczyć to cudo - naprawdę warto . Troszkę prostujemy nogi . Setki zapiętych kłódek , kurcze o co chodzi ? A to taki miejscowy zwyczaj . Zakochani ślubują sobie miłość , zapinają kłódkę , a klucz wyrzucają w krzaki . Sporo tego złomu , ciekawe czy wszyscy co zapięli je tam dalej są ze sobą . Wracamy do miasta . Jedziemy na dobre lody ( mamy namiary ) i telefon od Sławka . Wpadnijcie do warsztatu . Składają tam jego sprzęta po półrocznym postoju , bo jutro zaczyna się zlot i trzeba na czymś jeździć . Foty są z 21.oo . Nie wierzyłem , że to będzie rano jeździć . Ania wierzyła Dobrze , że się myliłem . Wracamy do domu , gdzie Asia czeka na nas z pyszną kolacją . Mule , małże , cotze . Jednym słowem robaki z morza . Pycha . Jeszcze takich nie jadłem . Idziemy spać , a o 3 w nocy budzi nas Sławek z bananem na gębie i na swoim Vulcanie . Ale jaja ! I znów zarwana noc , bo trzeba gardło przepłukać i troszkę pogadać . I fotki : https://picasaweb.google.com/1126441646 ... acje20119#
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201110# i coś dla Sauro : https://picasaweb.google.com/1126441646 ... e20111102#
Miłego oglądania !
Jesteśmy w Rzymie . Ale na początek jedziemy poszukać miejsca do spania w Ostii , bo na zlot się nie zapisaliśmy i chcemy mieć coś w razie "W". Fajne nadmorskie miasteczko , pełno hoteli ale zbyt dużo gwiazdek . Znajdujemy hostel , ale bliżej mu do slamsu i poradzieckiej jednostki niż do miejsca gdzie można zamieszkać . Szukamy dalej zlotowiska , ale ciężko się dogadać z Włochami . Każdy gada co innego i pokazuje w inną stronę . Ale to u nich podobno normalne i lepiej polegać na mapie , gps-ie i przewodnikach , niż pytać miejscowych . Dajemy sobie spokój . Chcemy zobaczyć Tivoli . Wbijamy adres " Krzysiowi i ruszamy . Dojeżdżamy do pierwszego skrzyżowania i .... jest Camping Cantry Club którego szukaliśmy . Śmiejemy się z siebie i zajeżdżamy obejżeć teren . Zasięgamy języka , co nieco już wiemy , no to jedziemy dalej . Tivoli . Piękne miasto na wzgórzu nad Rzymem . Fajna droga z winkielkami i widok na cały Rzym . Szwędamy się , Anula pstryka fotki i idzie zobaczyć Wille Este i bajeczne ogrody z fontannami i bajerami . Wstęp 11 euro , więc ja idę do knajpy na pizzę i małe jasne , a Ania szleje wśród fontan i krzaczorów. Sporo tam rodaków , więc ma jej kto pstryknąć fotkę . Kręci też filmik i wraca szczęśliwa . Zaczyna kropić , ale taki deszcz to nie deszcz . Jeszcze rundka po okolicy i jedziemy do miasta . Fajne miejsce gdzie widać cały Rzym - Zodiak . Jedziemy zobaczyć to cudo - naprawdę warto . Troszkę prostujemy nogi . Setki zapiętych kłódek , kurcze o co chodzi ? A to taki miejscowy zwyczaj . Zakochani ślubują sobie miłość , zapinają kłódkę , a klucz wyrzucają w krzaki . Sporo tego złomu , ciekawe czy wszyscy co zapięli je tam dalej są ze sobą . Wracamy do miasta . Jedziemy na dobre lody ( mamy namiary ) i telefon od Sławka . Wpadnijcie do warsztatu . Składają tam jego sprzęta po półrocznym postoju , bo jutro zaczyna się zlot i trzeba na czymś jeździć . Foty są z 21.oo . Nie wierzyłem , że to będzie rano jeździć . Ania wierzyła Dobrze , że się myliłem . Wracamy do domu , gdzie Asia czeka na nas z pyszną kolacją . Mule , małże , cotze . Jednym słowem robaki z morza . Pycha . Jeszcze takich nie jadłem . Idziemy spać , a o 3 w nocy budzi nas Sławek z bananem na gębie i na swoim Vulcanie . Ale jaja ! I znów zarwana noc , bo trzeba gardło przepłukać i troszkę pogadać . I fotki : https://picasaweb.google.com/1126441646 ... acje20119#
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201110# i coś dla Sauro : https://picasaweb.google.com/1126441646 ... e20111102#
Miłego oglądania !
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 10 .
Kolejny dzionek w Rzymie . Jedziemy poszukać miejsca do spania , bo może być potrzebne . Zabieramy Sławka na przewodnika i ruszamy w miasto . Jeździmy , szukamy i zwiedzamy . Hostele są dwa , ale jakiś miejscowy dezinformuje nas oczywiście i mimo tłumacza ( Sławek ) nic nie wiemy . I dobrze . Włoski film . Tego dnia Włosi mają święto państwowe , Sławek zabiera nas na punkt widokowy i podziwiamy miasto i paradę lotniczą . Pogoda piękna , cieplutko i słonecznie . Sławek opowiada nam o wszystkim dookoła . Tu chyba każdy kamień ma historię . Szkoda , że w każdym mieście , które odwiedzamy nie ma takiego Sławka , by nas oprowadził , pokazał i opowiedział , bo czasami nasze zwiedzanie to haos i spontan , a wtedy wielu rzeczy się niestety nie zobaczy . Gościu jest zajebisty ! i jeszcze jeździ Vulcanem . Sławek jeszcze raz wielkie dzięki . Po paradce jeszcze mały objazd miasta , wizyta w podobno najlepszej lodziarni w Rzymie i trzeba się pakować . Nadciąga Vulcaneria i jedziemy im na spotkanie , by razem ruszyć na zlot . Troszkę fotek z tego wydarzenia . Takie spotkanie w drugim końcu Europy . Jeszcze tylko wizyta na lotnisku , mała sensacja i zamieszanie , gdzie odbieramy koleżankę Dorotkę i już w komplecie walimy na zlot . Po małych negocjacjach Sławka , dostajemy domek do spania i chwilę tam pobędziemy . Wieczór to spotkania integracyjne , zlotowa kalacja i nowe znajomości . Poznajemy Marinę - rosjankę z Krymu i Asię z Polski . Obie związały się z Włochami i mieszkają tam na stałe . Marina w " obcasie " a Asia nad Gardą . Atmosferka jest fajna , jedzonko dobre , zapijamy piwkiem i winkiem , i przyglądamy się zwyczajom panującymi na zlotach w innych krajach . Trochę inna bajka niż u nas . Idziemy spać , bo rano czeka nas wiele atrakcji .
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201112#
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201113#
Kolejny dzionek w Rzymie . Jedziemy poszukać miejsca do spania , bo może być potrzebne . Zabieramy Sławka na przewodnika i ruszamy w miasto . Jeździmy , szukamy i zwiedzamy . Hostele są dwa , ale jakiś miejscowy dezinformuje nas oczywiście i mimo tłumacza ( Sławek ) nic nie wiemy . I dobrze . Włoski film . Tego dnia Włosi mają święto państwowe , Sławek zabiera nas na punkt widokowy i podziwiamy miasto i paradę lotniczą . Pogoda piękna , cieplutko i słonecznie . Sławek opowiada nam o wszystkim dookoła . Tu chyba każdy kamień ma historię . Szkoda , że w każdym mieście , które odwiedzamy nie ma takiego Sławka , by nas oprowadził , pokazał i opowiedział , bo czasami nasze zwiedzanie to haos i spontan , a wtedy wielu rzeczy się niestety nie zobaczy . Gościu jest zajebisty ! i jeszcze jeździ Vulcanem . Sławek jeszcze raz wielkie dzięki . Po paradce jeszcze mały objazd miasta , wizyta w podobno najlepszej lodziarni w Rzymie i trzeba się pakować . Nadciąga Vulcaneria i jedziemy im na spotkanie , by razem ruszyć na zlot . Troszkę fotek z tego wydarzenia . Takie spotkanie w drugim końcu Europy . Jeszcze tylko wizyta na lotnisku , mała sensacja i zamieszanie , gdzie odbieramy koleżankę Dorotkę i już w komplecie walimy na zlot . Po małych negocjacjach Sławka , dostajemy domek do spania i chwilę tam pobędziemy . Wieczór to spotkania integracyjne , zlotowa kalacja i nowe znajomości . Poznajemy Marinę - rosjankę z Krymu i Asię z Polski . Obie związały się z Włochami i mieszkają tam na stałe . Marina w " obcasie " a Asia nad Gardą . Atmosferka jest fajna , jedzonko dobre , zapijamy piwkiem i winkiem , i przyglądamy się zwyczajom panującymi na zlotach w innych krajach . Trochę inna bajka niż u nas . Idziemy spać , bo rano czeka nas wiele atrakcji .
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201112#
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201113#
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 11 .
Jesteśmy na zlocie Vulcanerii w Ostii . Na dzisiaj zaplanowano wiele atrakcji . Jedziemy na wycieczkę po rzymskich wzgórzach . Kierunek Castel Gandolfo . Rusza paradka i ponad 100 Vulcanów . Robi wrażenie . Pogoda dopisuje , banany na gębach i zajebista atmosfera . Super obstawa , miejscowi dają radę i jest bezpiecznie . Pierwszy postój w winnicy jednego z organizatorów . Poczęstunek miescowymi wyrobami i w prezencie flaszka winka na łebka z okolicznościową nalepką . W dobrych humorkach ruszamy dalej . Parę kilometrów i jesteśmy na wielkim parkingu u stóp Castel Gandolfo . Miejsowi zakotwiczają w okolicznych knajpach a my mamy Sławka ! Jedziemy dalej by zobaczyć więcej . Zajeżdżamy pod letnią chatę Papieża . Podziwiamy widoki , pstrykamy foty i troszkę łazimy po uliczkach . Sławek snuje opowieści , ale zaczyna burczeć w brzuszkach . No to lecimy dalej . Tam dają pyszne żarełko . Prosiaczek upieczony z przyprawami w całości . Sympatyczna Włoszka kroi dwie pajdy pysznej buły , do tego konkretny plaster mięsiwa i wcinasz taką kanapkę , aż uszy się trzęsą . Pychota . A na deser małe oberwanko chmury i kawka z ciastem z poziomkami i truskawkami i lodziki w tych smakach . Odbywa się tam festiwal fagoli i fragolinek ( truskawek i poziomek ) i jest to wielkie święto tego miasteczka . Jak szybko zaczęło padać , tak szybko się skończyło . Jeszcze jedna atrakcja . Wracamy powolutku w kierunku zlotowiska , jeszcze tylko zakupki w markecie na wieczór , bo mamy jubilatów i solenizantów . 9 godzin zwiedzania i przygód chyba starczy . Po powrocie prysznic , mały drinio i idziemy na zlotową obiado kolację . 4 dania , piwko , winko i super atmosferka . Gadania nie ma końca . Skąd tyle tematów , a mamy dwoje uszów i jedne usta , by więcej słuchać niż gadać , ale wśród motocyklistów napewno to nie obowiązuje . Jeszcze tylko urodzinkowo - imieninowa wódeczka przy bungalowach i zmęczni padamy . A to największa galeria w całej naszej wycieczce . Miłego oglądania :
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201114#
Jesteśmy na zlocie Vulcanerii w Ostii . Na dzisiaj zaplanowano wiele atrakcji . Jedziemy na wycieczkę po rzymskich wzgórzach . Kierunek Castel Gandolfo . Rusza paradka i ponad 100 Vulcanów . Robi wrażenie . Pogoda dopisuje , banany na gębach i zajebista atmosfera . Super obstawa , miejscowi dają radę i jest bezpiecznie . Pierwszy postój w winnicy jednego z organizatorów . Poczęstunek miescowymi wyrobami i w prezencie flaszka winka na łebka z okolicznościową nalepką . W dobrych humorkach ruszamy dalej . Parę kilometrów i jesteśmy na wielkim parkingu u stóp Castel Gandolfo . Miejsowi zakotwiczają w okolicznych knajpach a my mamy Sławka ! Jedziemy dalej by zobaczyć więcej . Zajeżdżamy pod letnią chatę Papieża . Podziwiamy widoki , pstrykamy foty i troszkę łazimy po uliczkach . Sławek snuje opowieści , ale zaczyna burczeć w brzuszkach . No to lecimy dalej . Tam dają pyszne żarełko . Prosiaczek upieczony z przyprawami w całości . Sympatyczna Włoszka kroi dwie pajdy pysznej buły , do tego konkretny plaster mięsiwa i wcinasz taką kanapkę , aż uszy się trzęsą . Pychota . A na deser małe oberwanko chmury i kawka z ciastem z poziomkami i truskawkami i lodziki w tych smakach . Odbywa się tam festiwal fagoli i fragolinek ( truskawek i poziomek ) i jest to wielkie święto tego miasteczka . Jak szybko zaczęło padać , tak szybko się skończyło . Jeszcze jedna atrakcja . Wracamy powolutku w kierunku zlotowiska , jeszcze tylko zakupki w markecie na wieczór , bo mamy jubilatów i solenizantów . 9 godzin zwiedzania i przygód chyba starczy . Po powrocie prysznic , mały drinio i idziemy na zlotową obiado kolację . 4 dania , piwko , winko i super atmosferka . Gadania nie ma końca . Skąd tyle tematów , a mamy dwoje uszów i jedne usta , by więcej słuchać niż gadać , ale wśród motocyklistów napewno to nie obowiązuje . Jeszcze tylko urodzinkowo - imieninowa wódeczka przy bungalowach i zmęczni padamy . A to największa galeria w całej naszej wycieczce . Miłego oglądania :
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201114#
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 12 .
Dla nas zlot się kończy . Wstajemy , by pożegnać się ze wszystkimi . Vulkanejros ruszają na Rzym , a my w górę . Cel jezioro Garda , ale nie na raz . Chcemy omijać autostrady płatne , pojeździć i gdzieś przenocować . Jedziemy jakąś krajówką w poprzeg Italii , kilometry uciekają , pogoda fajna i pewnie tak by było jeszcze długo , gdyby nie remont wiaduktu . Droga zamknięta i jedziemy objazdem . Zajefajnie . Góra , dół , w prawo , w lewo . Skąd to znamy . Ale fajne urozmaicenie prostej i nudnej krajówki . Jest tylko jeden problem . Przebieg dzienny zmniejsza się o połowę , średnia wychodzi 50 km/h i ...... ? No ale wszystkie objazdy się kończą i znowu mkniemy przed siebie 130/h. Jest ciepło , ale nad nami chmurki troszkę gęstnieją . Intensywne poprzednie dni zaczynają dawać o sobie znać . Wspomagacze nie pomagają , dziwnie szumi w uszach , oczy coraz cięższe i rozsądek nakazuje zjechać . Zalegam na trawce i odlatuje . Niecała godzinka i jestem jak nowo narodzony . Fajurka i lecimy dalej . Zaczyna nieźle dmuchać i kropić nam na głowę . Przed nami Peruggia , a w nim hostel , więc decyzja może być tylko jedna . Dużo nie przejechaliśmy tego dnia , ale przecież nigdzie się nam nie śpieszy . Lokum fajne , dogadujemy się po rosyjsku i mieszkamy . Jest dosyć wcześnie i chętnie zwiedzilibyśmy miasto , ale niestety wygrał deszcz . Robimy więc sobie kolację i postanawiamy odespać trochę poprzednie dni , a miasto zobaczyć rano . Dobranoc !
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201115#
Dla nas zlot się kończy . Wstajemy , by pożegnać się ze wszystkimi . Vulkanejros ruszają na Rzym , a my w górę . Cel jezioro Garda , ale nie na raz . Chcemy omijać autostrady płatne , pojeździć i gdzieś przenocować . Jedziemy jakąś krajówką w poprzeg Italii , kilometry uciekają , pogoda fajna i pewnie tak by było jeszcze długo , gdyby nie remont wiaduktu . Droga zamknięta i jedziemy objazdem . Zajefajnie . Góra , dół , w prawo , w lewo . Skąd to znamy . Ale fajne urozmaicenie prostej i nudnej krajówki . Jest tylko jeden problem . Przebieg dzienny zmniejsza się o połowę , średnia wychodzi 50 km/h i ...... ? No ale wszystkie objazdy się kończą i znowu mkniemy przed siebie 130/h. Jest ciepło , ale nad nami chmurki troszkę gęstnieją . Intensywne poprzednie dni zaczynają dawać o sobie znać . Wspomagacze nie pomagają , dziwnie szumi w uszach , oczy coraz cięższe i rozsądek nakazuje zjechać . Zalegam na trawce i odlatuje . Niecała godzinka i jestem jak nowo narodzony . Fajurka i lecimy dalej . Zaczyna nieźle dmuchać i kropić nam na głowę . Przed nami Peruggia , a w nim hostel , więc decyzja może być tylko jedna . Dużo nie przejechaliśmy tego dnia , ale przecież nigdzie się nam nie śpieszy . Lokum fajne , dogadujemy się po rosyjsku i mieszkamy . Jest dosyć wcześnie i chętnie zwiedzilibyśmy miasto , ale niestety wygrał deszcz . Robimy więc sobie kolację i postanawiamy odespać trochę poprzednie dni , a miasto zobaczyć rano . Dobranoc !
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201115#
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 13 .
Wstajemy raniutko , śniadanko hostelowe , nawet , nawet i ruszamy zwiedzać Peruggie . Jest niedziela 8 z minutami . Ulice puste , a my śmigamy by jak najwięcej zobaczyć . Mamy czas do 11.oo żeby opuścić pokój , więc trzeba się sprężać . Przepiękne stare miasto , jak zwykle spore różnice poziomów , wąziutkie uliczki i niezła zabawa z jazdy . Anula wczepia się w moją kurtkę i chwilami ma lekutkiego pietra . Mi się podoba . Zwiedzamy , oglądamy , pstrykamy fotki i czas ruszać dalej . Pakujemy się i w drogę . Kierunek Garda . Pogoda motocyklowa , więc kilometry uciekają . Zostało nam kawałek drogi , więc decyzja . Zamieniamy krajówkę na autostradę . Wszystko byłoby fajnie , gdyby nie niedziela i powroty Włochów z weekendu . Wszyscy tą samą drogą co my . Trzy pasy i koooreeek ! Na szczęście jest pas awaryjny i zasuwamy 100 , mijając ten cały bałagan . I za co tu płacić ? Dojeżdżamy do Verony i przez roztargnienie zapominamy uiścić opłatę . Może następnym razem . Przed nami parę kilometrów i zaczynamy jechać wzdłuż jeziorka . Ale tu zajepięknie . Podziwiamy miasteczko po miasteczku , tylko te czarne chmury przed nami . Ale mamy jeszcze kilkanaście kilometrów , więc po co się wbijać w kondony . Z przeciwka jadą motorki i wszyscy ładnie ubrani , mijamy jeden , drugi motorek i ludzie ubierają ciuchy , a my jedziemy . Widoki i ładna pogoda przez prawie 2 tygodnie uśpiły naszą czujność . Mijamy górą miejscowość Salo i Anula zapragnęła je zobaczyć . Zawracamy i wjeżdżamy na drogę dojazdową z serpentynkami w dół by zobaczyć co tam ciekawego . Zaczyna padać . Damy radę , jedziemy . Ta czarna chmura jest już nad nami . Oberwanie chmury i gradobicie . Droga jest biała od kulek . Chowamy się pod drzewa , ale dają niewiele schronienia . Jesteśmy mokrzuteńcy do gatek , w butach woda , ale przeciwdeszczówki suchutkie . Zjeżdżamy do miasta , znajdujemy schronienie i postanawiamy się ubrać . Do celu jeszcze parę kilometrów więc może .. jedziemy w kierunku Riva del Garda . Kamyk gdzie te pensjony po 10 euro . Od gwiazdek na hotelach mieni się w oczach , a cena za nocleg nie zachęca . Na chwilę wychodzi słońce i przed oczami mamy piękną tęcze od jednego brzego do drugiego . Widok dech zapiera . Jakiś drogowskaz w bok do hotelu bez gwiazdek . Jedziemy , droga coraz węższa i coraz bardziej stroma . Żeby minąć się z autem muszę stanąć . Nic nie możemy znaleść , więc chyba trzeba zawrócić . Dojeżdżam do zakrętu drogi i chwila zawachania . W takich momentach nie można się zastanawiać . Ta chwila kosztuje nas wywrotkę . Nic nam się nie stało tylko trochę ciśnienie podskoczyło . Jak to teraz podnieść . Z bambetlami waży chyba z 400 kg. Na szczęście podjeżdża gość na quadzie i pomaga . Ruszamy dalej . Jeszcze tylko fontanna spod kół samochodu i dojeżdżamy do hostelu . Niestety panie i panowie śpią tu osobno . Szlak by ich trafił . Wszystko mokre , minęła 22.oo i co tu zrobić . Wyjeżdżamy z miasta i jest ! Agroturystyka za 60 euro za pokój , ale targujemy na 50 . Piękny pokój z łazienką i potężną suszarką i śniadanie . Zostajemy . Właściciel wyprowadza jeszcze swoje auto spod wiaty , bym mógł schować motocykl przed deszczem . Gorąca herbatka , jakaś zapodziana zupka , gorący prysznic i kończymy dzień . Wrażeń mnóstwo jak na jeden dzień . Oj się działo . Szkoda , że nie ma tego na fotach , ale tyle ile się dało z tego dnia :
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201116# i niech ktoś powie , że 13 to nie pech
Wstajemy raniutko , śniadanko hostelowe , nawet , nawet i ruszamy zwiedzać Peruggie . Jest niedziela 8 z minutami . Ulice puste , a my śmigamy by jak najwięcej zobaczyć . Mamy czas do 11.oo żeby opuścić pokój , więc trzeba się sprężać . Przepiękne stare miasto , jak zwykle spore różnice poziomów , wąziutkie uliczki i niezła zabawa z jazdy . Anula wczepia się w moją kurtkę i chwilami ma lekutkiego pietra . Mi się podoba . Zwiedzamy , oglądamy , pstrykamy fotki i czas ruszać dalej . Pakujemy się i w drogę . Kierunek Garda . Pogoda motocyklowa , więc kilometry uciekają . Zostało nam kawałek drogi , więc decyzja . Zamieniamy krajówkę na autostradę . Wszystko byłoby fajnie , gdyby nie niedziela i powroty Włochów z weekendu . Wszyscy tą samą drogą co my . Trzy pasy i koooreeek ! Na szczęście jest pas awaryjny i zasuwamy 100 , mijając ten cały bałagan . I za co tu płacić ? Dojeżdżamy do Verony i przez roztargnienie zapominamy uiścić opłatę . Może następnym razem . Przed nami parę kilometrów i zaczynamy jechać wzdłuż jeziorka . Ale tu zajepięknie . Podziwiamy miasteczko po miasteczku , tylko te czarne chmury przed nami . Ale mamy jeszcze kilkanaście kilometrów , więc po co się wbijać w kondony . Z przeciwka jadą motorki i wszyscy ładnie ubrani , mijamy jeden , drugi motorek i ludzie ubierają ciuchy , a my jedziemy . Widoki i ładna pogoda przez prawie 2 tygodnie uśpiły naszą czujność . Mijamy górą miejscowość Salo i Anula zapragnęła je zobaczyć . Zawracamy i wjeżdżamy na drogę dojazdową z serpentynkami w dół by zobaczyć co tam ciekawego . Zaczyna padać . Damy radę , jedziemy . Ta czarna chmura jest już nad nami . Oberwanie chmury i gradobicie . Droga jest biała od kulek . Chowamy się pod drzewa , ale dają niewiele schronienia . Jesteśmy mokrzuteńcy do gatek , w butach woda , ale przeciwdeszczówki suchutkie . Zjeżdżamy do miasta , znajdujemy schronienie i postanawiamy się ubrać . Do celu jeszcze parę kilometrów więc może .. jedziemy w kierunku Riva del Garda . Kamyk gdzie te pensjony po 10 euro . Od gwiazdek na hotelach mieni się w oczach , a cena za nocleg nie zachęca . Na chwilę wychodzi słońce i przed oczami mamy piękną tęcze od jednego brzego do drugiego . Widok dech zapiera . Jakiś drogowskaz w bok do hotelu bez gwiazdek . Jedziemy , droga coraz węższa i coraz bardziej stroma . Żeby minąć się z autem muszę stanąć . Nic nie możemy znaleść , więc chyba trzeba zawrócić . Dojeżdżam do zakrętu drogi i chwila zawachania . W takich momentach nie można się zastanawiać . Ta chwila kosztuje nas wywrotkę . Nic nam się nie stało tylko trochę ciśnienie podskoczyło . Jak to teraz podnieść . Z bambetlami waży chyba z 400 kg. Na szczęście podjeżdża gość na quadzie i pomaga . Ruszamy dalej . Jeszcze tylko fontanna spod kół samochodu i dojeżdżamy do hostelu . Niestety panie i panowie śpią tu osobno . Szlak by ich trafił . Wszystko mokre , minęła 22.oo i co tu zrobić . Wyjeżdżamy z miasta i jest ! Agroturystyka za 60 euro za pokój , ale targujemy na 50 . Piękny pokój z łazienką i potężną suszarką i śniadanie . Zostajemy . Właściciel wyprowadza jeszcze swoje auto spod wiaty , bym mógł schować motocykl przed deszczem . Gorąca herbatka , jakaś zapodziana zupka , gorący prysznic i kończymy dzień . Wrażeń mnóstwo jak na jeden dzień . Oj się działo . Szkoda , że nie ma tego na fotach , ale tyle ile się dało z tego dnia :
https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201116# i niech ktoś powie , że 13 to nie pech
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 14 .
Z jednej strony słońce , z drugiej czarne chmury i deszcz . Suszarka chodzi non stop . Anula po kolei suszy wszystkie nasze rzeczy . Chwila bez deszczu , wskakujemy na motorek i jedziemy zobaczyć co nieco . Riva del Garda zwiedzona w nocy prawie cała . A tam wszędzie zakazy i tylko pieszkom , ale po 22 i w deszczu nie miał kto na nas krzyczeć i zakazywać . Fajne miasteczko . Zaczyna kropić , więc zmykamy na kwaterę . Po drodze jakieś zakupki i suszymy i ucztujemy itd . Po 17.oo robi się cieplutko , wychodzi słońce i możemy troszkę zobaczyć . Odwiedzamy Limone . Miasteczko przyklejone do zbocza , zamknięte dla ruchu i tylko pieszo . Wracamy i jedziemy na drugą stronę jeziorka . Torbole , Malcesine i jakieś mniejsze dziurki . Tam jest super i będziemy musieli kiedyś tam wrócić , by objechać wszystko dookoła . Takie cudeńko pośród gór , a przez cieśninę Brenero jechaliśmy już kilka razy i zawsze brakowało czasu , by tam zajechać . Naprawdę warto . Fajna droga ,trochę winkli , z jednej góry , z drugiej woda . Trochę tuneli i te wioski na górkach , do których trzeba będzie wjechać . No i mamy tam znajomych , poznaną na zlocie w Ostii . Asia i Vito . Napewno ich nawiedzimy jak będziemy przejeżdżać przez okolicę . Kończy się dzień nad Gardą , i kasiorka , i trzeba wracać . Jak to szybko minęło . Szkoda https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201117#
Z jednej strony słońce , z drugiej czarne chmury i deszcz . Suszarka chodzi non stop . Anula po kolei suszy wszystkie nasze rzeczy . Chwila bez deszczu , wskakujemy na motorek i jedziemy zobaczyć co nieco . Riva del Garda zwiedzona w nocy prawie cała . A tam wszędzie zakazy i tylko pieszkom , ale po 22 i w deszczu nie miał kto na nas krzyczeć i zakazywać . Fajne miasteczko . Zaczyna kropić , więc zmykamy na kwaterę . Po drodze jakieś zakupki i suszymy i ucztujemy itd . Po 17.oo robi się cieplutko , wychodzi słońce i możemy troszkę zobaczyć . Odwiedzamy Limone . Miasteczko przyklejone do zbocza , zamknięte dla ruchu i tylko pieszo . Wracamy i jedziemy na drugą stronę jeziorka . Torbole , Malcesine i jakieś mniejsze dziurki . Tam jest super i będziemy musieli kiedyś tam wrócić , by objechać wszystko dookoła . Takie cudeńko pośród gór , a przez cieśninę Brenero jechaliśmy już kilka razy i zawsze brakowało czasu , by tam zajechać . Naprawdę warto . Fajna droga ,trochę winkli , z jednej góry , z drugiej woda . Trochę tuneli i te wioski na górkach , do których trzeba będzie wjechać . No i mamy tam znajomych , poznaną na zlocie w Ostii . Asia i Vito . Napewno ich nawiedzimy jak będziemy przejeżdżać przez okolicę . Kończy się dzień nad Gardą , i kasiorka , i trzeba wracać . Jak to szybko minęło . Szkoda https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201117#
-
- Posty: 173
- Rejestracja: pn cze 14, 2010
- Miejscowość: Szczecin
- Motocykl: Kawasaki Vn 1600 Nomad
- VROC: 0
Dzień 15 .
Dzisiaj dzień bez żartów . Pobudka 7.30 , pokowanko , śniadanie i czas w drogę . Wbijamy w GPS-a Szczecin i wyskakuje 1207 km . Trochę jest . Jest 9.oo . Cieśnina Brenero , Austria , Niemcy i jak ja kocham te ich autostrady .Anula fstryka fotki z nudów , a ja zasuwam przed siebie . Tankujemy , fajurka i dalej . I tak cały dzień . O 22.15 jesteśmy przed garażem . Bułka z masłem . Wygodny motorek i można śmigać . Kochani , odkładajcie kasiorkę i w drogę . Naprawdę warto . Napisałem co pamięteliśmy , a co w serduchu nie do zapomnienia . Mały dół po powrocie , ale mamy już plany na następne wyprawy . Jak dobrze pójdzie to we wrześniu walimy na Sycylię i jest po co żyć !! Pozdrawiamy ! https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201118#
Dzisiaj dzień bez żartów . Pobudka 7.30 , pokowanko , śniadanie i czas w drogę . Wbijamy w GPS-a Szczecin i wyskakuje 1207 km . Trochę jest . Jest 9.oo . Cieśnina Brenero , Austria , Niemcy i jak ja kocham te ich autostrady .Anula fstryka fotki z nudów , a ja zasuwam przed siebie . Tankujemy , fajurka i dalej . I tak cały dzień . O 22.15 jesteśmy przed garażem . Bułka z masłem . Wygodny motorek i można śmigać . Kochani , odkładajcie kasiorkę i w drogę . Naprawdę warto . Napisałem co pamięteliśmy , a co w serduchu nie do zapomnienia . Mały dół po powrocie , ale mamy już plany na następne wyprawy . Jak dobrze pójdzie to we wrześniu walimy na Sycylię i jest po co żyć !! Pozdrawiamy ! https://picasaweb.google.com/1126441646 ... cje201118#
Fajnie, fajnie sie czyta! I już jestem myślami za kierownica.
Za równiutki miesiąc jedziemy po raz trzeci Vulcanikiem do Włoch, ale tym razem przez Słowenię i Chorwację i dopiero stamtąd promem do Ankony i przez Toskanię na północ.
Jeśli ktoś ma jakieś fajne wspomnienia - co, gdzie zobaczyć, jaki nocleg, jaka trasa, to niech się koniecznie podzieli doświadczeniami.
Będziemy próbowali nie wywarzać otwartych drzwi!
Za równiutki miesiąc jedziemy po raz trzeci Vulcanikiem do Włoch, ale tym razem przez Słowenię i Chorwację i dopiero stamtąd promem do Ankony i przez Toskanię na północ.
Jeśli ktoś ma jakieś fajne wspomnienia - co, gdzie zobaczyć, jaki nocleg, jaka trasa, to niech się koniecznie podzieli doświadczeniami.
Będziemy próbowali nie wywarzać otwartych drzwi!
Kto jest online
Jest 43 użytkowników online :: 0 zarejestrowanych, 0 ukrytych i 43 gości
Najwięcej użytkowników (383) było online sob wrz 28, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości
Najwięcej użytkowników (383) było online sob wrz 28, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości