Post
autor: Badger » czw sie 09, 2012
spoko, ja jestem cały, chyba zawdzięczam to pancerzowi, który miałem na sobie.
zdarta skóra na piszczeli i kolanie i troszkę na łokciu (to chyba sprawka przesuwającego się protektora). troszkę obolały jestem. Po przejechaniu 150 km chyba schodzi ze mnie adrenalina i zaczynam czuć.
BlueLady, żeby uniknąć zderzenia położyłem ją na asfalcie, ma zdarty gmol, sakwę, lusterko.
Nie wiem czy coś z zawiasem z przodu, bo kierownica jak ją puszczę wpada w lekką szimę.
Co do sprawcy, to został i się mną zaopiekował, ale nie został spisany.
Cyrk, który się odbył na miejscu wypadku uniemożliwił jakiekolwiek działania. Policji nie było, a świadkowie podzielili się na dwa obozy: jeden solidaryzujący się ze mną, i drugi, który twierdził, że to ja jestem winny i w ogóle zapierdalałem 250 km/h
pie.....lę, nie myję
Jazda motocyklem to przeżycie religijne, im szybciej tym bliżej Boga
Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem.