Panowie temat wraca jak bumerang. Dzisiaj odebrałem moto po przeglądzie. Przyjechałem do domu, postawiłem na parkingu. Po jakiejś godzinie postanawiam się przejechać, piękna pogoda kusi na jazdę. Odpalam... cisza. Odpinam te cholerne przewody gniazda zapalniczki. Zapalił. jadę na miasto. 40 kilometrów po mieście, wracam do garażu. Czyszczę jakieś pół godziny, motor ostyga, postanawiam zapalić... i dupa. Czy to czujnik stopki robi jakieś zwarcie? Czy czujnik sprzęgła? Podniesiona stopka, wciśnięte sprzęgło pali na dotyk. Podniesiona stopka bez sprzęgła tylko coś terkocze albo zupełna cisza. Jak zapali, puszczę sprzęgło nie gaśnie, dopiero jak opuszczę stopkę zdycha. Proszę powiedźcie co to za licho? (Ten przekaźnik gniazda zapalniczki odłączony)
Zamieszczam filmik jak to się objawia:
http://www.youtube.com/watch?v=lQe_XWLzayA