Kto zaliczył wypadek, glebę, stłuczkę nie z własnej winy...
-
- Posty: 120
- Rejestracja: ndz lip 25, 2010
- Miejscowość: WAŁBRZYCH
- Motocykl: KAWASAKI VN 1500 NOMAD
- VROC: 0
kiedys poleciałem z kumplami do kompleksu w Zagórzu slaskim było to ponad 30 lat
temu ja na CZecie jeden z kumpli MZ drugi WSK o nazwie jakiegos ptaka.
Zaczelismy swirowac po osrodku.a ze był na terenie osrodeka posterunek MO
wiec zaraz zjawiła sie władze na milicyjnej mzecie koledzy dali w długa przed nim
wiec ja zrobiłem to samo ucieczka .Ale kiedy spierdzielalismy przed nim mi moto
zaczeło gasnac skonczyło sie paliwo i trzeba było przekrecic kranik na rezerwe
lecz nie zdazyłem w panice i dopadł mnie.Oczywiscie dokumenty i wiadomo nazwiska
kumpli którzy uciekli powiedziałem ze ich nie znam i dopiero poznałem i zaczeło sie wpierdol pałą po dupie do chaty wróciłem stojac na stopkach bo o siedzeniu mogłem
zapomniec i na tym sie skonczyłó.Nigdy pozniej bardziej nie ucierpiałem mimo ,ze
miałem pare wywrotek jak po zatrzymaniu przez tego milicjanta
temu ja na CZecie jeden z kumpli MZ drugi WSK o nazwie jakiegos ptaka.
Zaczelismy swirowac po osrodku.a ze był na terenie osrodeka posterunek MO
wiec zaraz zjawiła sie władze na milicyjnej mzecie koledzy dali w długa przed nim
wiec ja zrobiłem to samo ucieczka .Ale kiedy spierdzielalismy przed nim mi moto
zaczeło gasnac skonczyło sie paliwo i trzeba było przekrecic kranik na rezerwe
lecz nie zdazyłem w panice i dopadł mnie.Oczywiscie dokumenty i wiadomo nazwiska
kumpli którzy uciekli powiedziałem ze ich nie znam i dopiero poznałem i zaczeło sie wpierdol pałą po dupie do chaty wróciłem stojac na stopkach bo o siedzeniu mogłem
zapomniec i na tym sie skonczyłó.Nigdy pozniej bardziej nie ucierpiałem mimo ,ze
miałem pare wywrotek jak po zatrzymaniu przez tego milicjanta
- Lacik
- Posty: 2139
- Rejestracja: wt sie 10, 2010
- Miejscowość: Sosnowiec
- Motocykl: VN2000 Limited, FJR1300
- VROC: 33363
1 gleba z mojego powodu. na zakrecie w przechyleniu dodalem gazu, uslizg tylniego kola i lecim. 3 wypad po odebraniu prawka, jakas 75 minuta jazdy
2 gleba w zeszlym roku. Koles wymusil na mnie pierwszenstwo zajezdzajac mi drogę bez jakich kolwiek oznak zamiaru wykonania manewru. Efekt: ja lekko obity, Aga obtarta i obita, motocykl lekko przerysowany na gmolu, wydechu, kierunku. Kierownica wykrzywiona. Koles oczywiscie sp.... i mimo odnalezienia go przemnie nastepnego dnia, policja nie potrafila go podejsc i sprawe umożyli No i przygody z policja bezcenne "Proszę pana a ta kierownica nie powinna byc taka krzywa?" " Jak to pan hamowal przednim?! Tylnim sie hamuje." itd.
Powiem tak: gleby ucza jezdzenia na moto. Mi naprawde pomogly i szczerze poweidziawszy to ciesze sie ze je mialem... Mam nadzieje ze to był ostatnie , a jesli maja być to niech będą tak samo niegroźne jak dotychczasowe.
2 gleba w zeszlym roku. Koles wymusil na mnie pierwszenstwo zajezdzajac mi drogę bez jakich kolwiek oznak zamiaru wykonania manewru. Efekt: ja lekko obity, Aga obtarta i obita, motocykl lekko przerysowany na gmolu, wydechu, kierunku. Kierownica wykrzywiona. Koles oczywiscie sp.... i mimo odnalezienia go przemnie nastepnego dnia, policja nie potrafila go podejsc i sprawe umożyli No i przygody z policja bezcenne "Proszę pana a ta kierownica nie powinna byc taka krzywa?" " Jak to pan hamowal przednim?! Tylnim sie hamuje." itd.
Powiem tak: gleby ucza jezdzenia na moto. Mi naprawde pomogly i szczerze poweidziawszy to ciesze sie ze je mialem... Mam nadzieje ze to był ostatnie , a jesli maja być to niech będą tak samo niegroźne jak dotychczasowe.
Ihaaaa VN750 -> VN1600 Mean Streak -> VN2000 Limited, FJR1300, Hayabusa
-
- Posty: 2047
- Rejestracja: czw mar 31, 2011
- Miejscowość: Białystok
- Motocykl: Honda Varadero 1000XL
- VROC: 0
zaliczyłem 2 gleby. niegroźne z powodu bardzo małej prędkości.Przyczyny to grząski żwir. Szkody "0"
Miałem dwie kolizje w tym jedna małżeńska .
Wyprowadzałem moto na "wstecznym" z garażu gdy nagle w niewyjaśnionych okolicznościach puszka mojego aniołka zaparkowała w miejscu wytaczania mojej Kawusi.
i Buum centralnie w drzwi kierowcy.Szkody wgięte drzwi puszki, a Vulcanik nie tknięty
Kolejna to stacja paliw i tankowanie mojego Vulcana gdy nagle podjeżdża kolega dokonać jednego tankowania na 2 baki. Schodząc z motocykla zapomniał wysunąć stopki . Jego Kawa nakrywa moją. Szkody, lekkie wgniecenie filtra powietrza u kolegi wgnieciony bak i lusterko.
Miałem dwie kolizje w tym jedna małżeńska .
Wyprowadzałem moto na "wstecznym" z garażu gdy nagle w niewyjaśnionych okolicznościach puszka mojego aniołka zaparkowała w miejscu wytaczania mojej Kawusi.
i Buum centralnie w drzwi kierowcy.Szkody wgięte drzwi puszki, a Vulcanik nie tknięty
Kolejna to stacja paliw i tankowanie mojego Vulcana gdy nagle podjeżdża kolega dokonać jednego tankowania na 2 baki. Schodząc z motocykla zapomniał wysunąć stopki . Jego Kawa nakrywa moją. Szkody, lekkie wgniecenie filtra powietrza u kolegi wgnieciony bak i lusterko.
Mój ojciec nie mówił jak żyć, po prostu pozwolił mi przyglądać się swojemu życiu.
Clarence Budington Kelland
Clarence Budington Kelland
- eFKa
- Posty: 456
- Rejestracja: sob kwie 16, 2011
- Miejscowość: Kasina Wielka
- Motocykl: vn 2000
- VROC: 34926
O maly wlosek
Wracajac z tegorocznego kongresu(oczywiśćie zadowolony ze poznalem kolegow) w kiepską pogodę ,bo lało.
Zbliżamsię do krzyżówki gdzie mam pierwszenstwo,z lewej i z prawej strony skrzyzowania czekają samochody,z przeciwka puszka która mija skrzyzowanie bez problemu ,ale gdy ja prawie wiechałem na skrzyzowanie z lewej strony czapajew ruszył i zajechał mi drogę,na moje szczęscie nic nie jechało z przeciwka i czapajewa udalo sie minać bo inaczej wylądował bym przed puszka bez motoru.
Uff
Wracajac z tegorocznego kongresu(oczywiśćie zadowolony ze poznalem kolegow) w kiepską pogodę ,bo lało.
Zbliżamsię do krzyżówki gdzie mam pierwszenstwo,z lewej i z prawej strony skrzyzowania czekają samochody,z przeciwka puszka która mija skrzyzowanie bez problemu ,ale gdy ja prawie wiechałem na skrzyzowanie z lewej strony czapajew ruszył i zajechał mi drogę,na moje szczęscie nic nie jechało z przeciwka i czapajewa udalo sie minać bo inaczej wylądował bym przed puszka bez motoru.
Uff
...bo kto sieje wiatr ten zbiera gumofilce...
-
- Posty: 688
- Rejestracja: śr wrz 15, 2010
- Miejscowość: Świdnik
- Motocykl: VN 1700 VOYAGER
- VROC: 32896
Na szczęście niewiele tego u mnie czytając kolegów ale może to i lepiej
1 moja gleba na moto to ok 24 lat temu i pamiętna WSK trójeczka, należała do mojego wujka, w każde wakacje wyjazd na wieś do babci i udoskonalałem ją (mieszkam w Świdniku i był sklep przyzakładowy z tanimi gratami do WS-ek) bo była w stanie agonalnym, wtedy jakoś udało mi się zrobić światła więc mimo, że było po deszczu to jazda próbna musiała być
Na plecaka wskoczył brejdak, my oczywiście bez kasków, jakieś trampki, pamiętam jeszcze jaki miałem zielony rozpinany sweterek i jazda - kilka domów dalej publika w postaci wiejskich żulików więc gazu, migamy światłami i lecimy dalej, później nawrotka i wracamy.
Rozpędziłem się po czym migając światełkami zaczynam hamować przodem, pod koniec mijam delikatnie kałużę i pamiętam jak dziś tylko w zwolnionym tempie, że moje przednie koło zaczynam widzieć bokiem prawym czyli nie jest dobrze, ucieka przód a ja podwijam lewy bark i mam karuzelę - asfalt, moto, iskry, niebo, asfalt ...
Generalnie u mnie stłuczone kolano od wewnątrz ale jak się podniosłem to brejdak moczył zdartą dłoń w kałuży - więcej szczęścia niż rozumu, szkody niewielkie. Na krańcach kałuży była jak się okazało chyba ropa (olej napędowy dla miastowych ) ale prawdziwa przyczyna siedziała z tyłu, brejdak się przyznał, że pod koniec hamowania sobie wyjrzał mocno w lewo ...
Najfajniejsze było później to, że jak mi babcia opowiedziała o tym zdarzeniu (jak poszło po wsi info i każdy dodał coś od siebie) to cud, że przeżyliśmy bo nas motor po drodze ciągnął kilkaset metrów, kraksa totalna itp i oczywiście na jakiś czas szlaban na WSK-ę
Na Vulcanie chyba 3 czy 4 glebki parkingowe, straty prawie żadne bo mam gmole przód-tył, podesty więc chronią, sytuacji podbramkowych mało, jakoś udaje mi się przewidywać i w porę reagować, ostatnio w niedzielę koleś nad jeziorem wjechał w uliczkę do ośrodka, ja jechałem za nim, zatrzymał się to i ja poczekałem ale jeszcze na szosie, a ten wsteczny i daje po łuku, ruszyłem w prawo i przygazówka, nie było czasu na klakson (fanfarka ) - zatrzymał się, odwrócił głowę bo byłem obok jego prawych drzwi i wyraz jego zaskoczonej twarzy bezcenny, przeprosił, pokiwał głową z niedowierzaniem i odjechał, mało brakowało ...
Jeszcze z tamtego sezonu, wypadzik do Chełma do brejdaka, miał wtedy CBR-kę 600, jedziemy spokojnie po mieście, dziury, studzienki, ja z tyłu i mamy lewy łuk więc składam się spokojnie ale dziura to prostuję i już mam łamać a tu piach, kamyczki ... usztywniło mnie, nie mogłem się złożyć, normalnie blokada psychiczna i pakuję na krawężnik, starałem się jakoś zmieścić i już widziałem glebę ale głupi ma szczęście i akurat krawężnik w tym miejscu przestał istnieć, wjechałem z impetem na trawnik i zatrzymałem się już na chodniku, ze wstydu poudawałem, że coś w moto nie teges po czym pojechałem dalej ale w portkach było ciepło
1 moja gleba na moto to ok 24 lat temu i pamiętna WSK trójeczka, należała do mojego wujka, w każde wakacje wyjazd na wieś do babci i udoskonalałem ją (mieszkam w Świdniku i był sklep przyzakładowy z tanimi gratami do WS-ek) bo była w stanie agonalnym, wtedy jakoś udało mi się zrobić światła więc mimo, że było po deszczu to jazda próbna musiała być
Na plecaka wskoczył brejdak, my oczywiście bez kasków, jakieś trampki, pamiętam jeszcze jaki miałem zielony rozpinany sweterek i jazda - kilka domów dalej publika w postaci wiejskich żulików więc gazu, migamy światłami i lecimy dalej, później nawrotka i wracamy.
Rozpędziłem się po czym migając światełkami zaczynam hamować przodem, pod koniec mijam delikatnie kałużę i pamiętam jak dziś tylko w zwolnionym tempie, że moje przednie koło zaczynam widzieć bokiem prawym czyli nie jest dobrze, ucieka przód a ja podwijam lewy bark i mam karuzelę - asfalt, moto, iskry, niebo, asfalt ...
Generalnie u mnie stłuczone kolano od wewnątrz ale jak się podniosłem to brejdak moczył zdartą dłoń w kałuży - więcej szczęścia niż rozumu, szkody niewielkie. Na krańcach kałuży była jak się okazało chyba ropa (olej napędowy dla miastowych ) ale prawdziwa przyczyna siedziała z tyłu, brejdak się przyznał, że pod koniec hamowania sobie wyjrzał mocno w lewo ...
Najfajniejsze było później to, że jak mi babcia opowiedziała o tym zdarzeniu (jak poszło po wsi info i każdy dodał coś od siebie) to cud, że przeżyliśmy bo nas motor po drodze ciągnął kilkaset metrów, kraksa totalna itp i oczywiście na jakiś czas szlaban na WSK-ę
Na Vulcanie chyba 3 czy 4 glebki parkingowe, straty prawie żadne bo mam gmole przód-tył, podesty więc chronią, sytuacji podbramkowych mało, jakoś udaje mi się przewidywać i w porę reagować, ostatnio w niedzielę koleś nad jeziorem wjechał w uliczkę do ośrodka, ja jechałem za nim, zatrzymał się to i ja poczekałem ale jeszcze na szosie, a ten wsteczny i daje po łuku, ruszyłem w prawo i przygazówka, nie było czasu na klakson (fanfarka ) - zatrzymał się, odwrócił głowę bo byłem obok jego prawych drzwi i wyraz jego zaskoczonej twarzy bezcenny, przeprosił, pokiwał głową z niedowierzaniem i odjechał, mało brakowało ...
Jeszcze z tamtego sezonu, wypadzik do Chełma do brejdaka, miał wtedy CBR-kę 600, jedziemy spokojnie po mieście, dziury, studzienki, ja z tyłu i mamy lewy łuk więc składam się spokojnie ale dziura to prostuję i już mam łamać a tu piach, kamyczki ... usztywniło mnie, nie mogłem się złożyć, normalnie blokada psychiczna i pakuję na krawężnik, starałem się jakoś zmieścić i już widziałem glebę ale głupi ma szczęście i akurat krawężnik w tym miejscu przestał istnieć, wjechałem z impetem na trawnik i zatrzymałem się już na chodniku, ze wstydu poudawałem, że coś w moto nie teges po czym pojechałem dalej ale w portkach było ciepło
-
- Posty: 317
- Rejestracja: śr paź 27, 2010
- Miejscowość: KOSZALIN
- Motocykl: moto vacante...
- VROC: 0
ja miałem wypadek dosyć skromny. Mianowicie za gówniarza paliłem kapcia na trawniku Jawą TS 350, zaparłem się o drzewo, motocykl zaczął mielić, stałem na obydwu nogach. Po czym jak skończyłem motocykl niefortunnie odbił i nóżka zrobiła mi wgłębienie w piszczeli i zdarł skórę. Do dziś mi tak nie odrosła i jest wgłębienie
- Albert
- Posty: 1792
- Rejestracja: czw kwie 22, 2010
- Miejscowość: Błonie
- Motocykl: VN 1600 Classic, Kawasaki Versys 1000
- VROC: 0
1. Na wyjściu z łuku złapałem piasek. Uderzenie w bramę. Ja z kolegę zrobiliśmy piękny lot na drugą stronę drogi a motocykl no cóż
2. Jadąc prostą osiedlową drogą zajeżdża mi drogę osobówka wyjeżdżająca z podwórka. Uderzyłem w jego przednie koło. Motor został a ja wykonałem lot nad maską. Samochód prowadził instruktor nauki jazdy. Motor:(
3. Jadąc z Leszna do Wa-wy z pierwszeństwem, drogę przecina mi na skrzyżowaniu kobieta. Szlif niestety.
4. Jadąc z Błonia do Leszna, moją prostą przecina mi TIR który wjeżdżał na bazę. Przymusowy szlif, ucieczka przed uderzeniem. Motor niestety rozwalony a ja szpital.
To chyba tyle.
2. Jadąc prostą osiedlową drogą zajeżdża mi drogę osobówka wyjeżdżająca z podwórka. Uderzyłem w jego przednie koło. Motor został a ja wykonałem lot nad maską. Samochód prowadził instruktor nauki jazdy. Motor:(
3. Jadąc z Leszna do Wa-wy z pierwszeństwem, drogę przecina mi na skrzyżowaniu kobieta. Szlif niestety.
4. Jadąc z Błonia do Leszna, moją prostą przecina mi TIR który wjeżdżał na bazę. Przymusowy szlif, ucieczka przed uderzeniem. Motor niestety rozwalony a ja szpital.
To chyba tyle.
Człowiek jest niczym, czyny są wszystkim.
Człowiek to dusza w ciele zwierzęcia.
Człowiek to dusza w ciele zwierzęcia.
ano te cholerne żwirki... na tym to ja też zaliczyłam glebę
ale chyba poważniejszą to miałam na Suzi jeszcze... jak światła przede mną się zapaliły na czerwone, pani przede mną w mercu ostre hamowanie, ja za nią (odpowiednia odległość niby zachowana) też daję po hamulcach i ląduję na pięknej żółtej strzale (było to po deszczu) pomimo że nie jechałam środkiem, załapałam się na ślizga - wyrzuciło mnie z Suzi i patrzyłam sobie jak motcykl leżąc ślizga się w kierunku tyłów merca... musnął.. cało wyszłam z tego i Suzi też, po spisaniu z kobitką, wsiadłam na moto i pojechałam dalej ale stresik był
ostatnio zdarzyło mi się, że jadący z naprzeciwka samochod dał znak skrętu w prawo a ja miałam w lewo skręcać (były tam dwie drogi dojazdu: inna dla tych z naprzeciwka, schodzące się w jedną) skoro on skręca, to ja ruszam z kopyta, a on mi nagle jedzie na wprost mnie, ostre hamowanko, opanowane ale... Felka zadrżała i leci na lewą stronę a ja... ups.... nie podźwignęłam... potrzebna była pomoc, położyłam na boczku delikatnie (czyt. na gmolach).... ano zdarza się... taki lajf
ale chyba poważniejszą to miałam na Suzi jeszcze... jak światła przede mną się zapaliły na czerwone, pani przede mną w mercu ostre hamowanie, ja za nią (odpowiednia odległość niby zachowana) też daję po hamulcach i ląduję na pięknej żółtej strzale (było to po deszczu) pomimo że nie jechałam środkiem, załapałam się na ślizga - wyrzuciło mnie z Suzi i patrzyłam sobie jak motcykl leżąc ślizga się w kierunku tyłów merca... musnął.. cało wyszłam z tego i Suzi też, po spisaniu z kobitką, wsiadłam na moto i pojechałam dalej ale stresik był
ostatnio zdarzyło mi się, że jadący z naprzeciwka samochod dał znak skrętu w prawo a ja miałam w lewo skręcać (były tam dwie drogi dojazdu: inna dla tych z naprzeciwka, schodzące się w jedną) skoro on skręca, to ja ruszam z kopyta, a on mi nagle jedzie na wprost mnie, ostre hamowanko, opanowane ale... Felka zadrżała i leci na lewą stronę a ja... ups.... nie podźwignęłam... potrzebna była pomoc, położyłam na boczku delikatnie (czyt. na gmolach).... ano zdarza się... taki lajf
I'm Member Queens of Roads !!!! http://www.queensofroads.pl/
A to przykład młodzieńczej głupoty. W czasach podstawówki, będąc u dziadka na wsi, jakimś przypadkiem trafiłem na sąsiednią wieś i tam spotkałem zawianego starszego kolegę. Posadził mnie na swą Wsk-ę, na siłę wcisnął orzeszka na głowę i polecił odwieźć się do domu. Przecież z pijanym kłócił się nie będę. W międzyczasie zrobiła się noc, a sprzęcie typu WSK to mało kto światła posiadał. Więc jedziemy, księżyc lekko przyświeca, jest cacy. Po wjechaniu do naszej wiochy część drogi miała piękne drzewa po obu stronach, które tworzyły idealny szpaler nad głowami, księżyc znikł. Jadę dalej patrząc na pobocze - było trochę jaśniejsze od asfaltu, w pewnym momencie usłyszałem z tyłu "O k...a". Podniosłem głowę i jakiś metr, dwa przed sobą zobaczyłem zarys furmanki, oświetlonej mniej więcej jak my, czyli wcale. Bawiąc się w szybowiec, słyszałem jeszcze głośne "WIO". Następne co pamiętam to jak kumpel próbował się ze mną porozumieć. Trochę zamroczony (później okazało się, że orzeszek ma dziurę jak pięść na wysokości mojej skroni, uderzyłem o jakiś kamień - kto pamięta te stare orzeszki to wie, że niełatwo było je uszkodzić, można było z całej siły rzucać o asfalt i nic). WSK-a przód cały do wymiany, kumplowi oczywiście nic.
Wnioski:
1. Nie jeździj bez kasku, gdybym wtedy go nie miał to pewnie dziś bym tego nie pisał.
2. Ewentualnie tylko po pijaku
Tego drugiego nie bierzcie dosłownie
Wnioski:
1. Nie jeździj bez kasku, gdybym wtedy go nie miał to pewnie dziś bym tego nie pisał.
2. Ewentualnie tylko po pijaku
Tego drugiego nie bierzcie dosłownie
"Wsiądźcie na motocykle i jedźcie tak długo, aż zrozumiecie o co w tym wszystkim chodzi" - Gang Dzikich Wieprzy
Kto jest online
Jest 26 użytkowników online :: 0 zarejestrowanych, 0 ukrytych i 26 gości
Najwięcej użytkowników (637) było online pt lis 22, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości
Najwięcej użytkowników (637) było online pt lis 22, 2024
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości